4 dni po finale poszliśmy na USG. Mieliśmy sie dowiedzieć czy to chłopiec czy dziewczynka.
Weszliśmy do gabinetu, w którym czekała na nas Julia. Położyłam sie na leżance i podwinęłam bluzkę. Julia nałożyła zimny żel i rozpoczeła badanie. Pokazała nam całe dziecko i powiedziała:
-Dziewczynka.
Uśmiechnęłam sie do Kurka.
-Chcecie posłuchać serduszka?
-Tak- powiedział Bartosz
Szybkie bicie maleńkiego serduszka, "istne serce na mój miód" chwyciłam Bartka za rękę i posłałam mu ciepły uśmiech.
Julka powiedziała mi co mam robic a czego nie. Dostaliśmy zdjęcie malutkiej i nagranie serduszka. Pojechaliśmy do domu Winiarskich.
Pod domem słychać było krzyki Dagi i Michała. Weszliśmy.
-Tak?! Już sie nie wydurniaj Michał! Prosze cie!- krzyczała Daga
-Ja?! Ja?! To ty sie tak zachowujesz, ciągle jesteś zdenerwowana, co sie z tobą dzieje?!
-Nie poznaje cie Michał. Zmieniłeś sie. Nie jesteś już taki jak kiedyś. Kocham cie ale chyba przyda sie nam troche odpoczynku. Jade z Olim do rodziców.
Michał pobiegł do ogrodu i trzasnął drzwiami tarasowymi. Dagmara zaczeła płakać i usiadła na kanapie. Nie wiedziałwm gdzie iść. Czy mam porozmawiać z Michałem czy pocieszyć Dage. Bartek pokazał, że idzie na taras. Usiadłam na kanapie i przytuliłam Dagmare. Opowiedziała mi wszystko. O kryzysie w ich małżeństwie, o braku czułości, o braku zainteresowania, wzajemnego szacunku, dotyku, pocałunków. Ich wspólna rozmowa sprowadza sie tylko do pytań o syna. Pozornie są idealną rodziną. Ojciec z sukcesami, żona z perspektywami na przyszłość i cudowne dopełnienie jakim jest ich syn. Śliczny, duży pięciolatek. Ale w domu, prywatnie są zupełnie inni. Ojciec przytłoczony sukcesami, nie mający czasu dla rodziny, matka zapełniona pracą, kursami i nauką a syn, zbuntowany, nie grzeczny. Wszyscy są wykończeni, nie tylko fizycznie ale psychicznie. Zmęczeni sytuacją w domu. Na szczęście każdy ma odskocznie. Michał hale, Daga kawiarnia a syn przedszkole. Zastanawiasz sie czy twoje życie też będzie tak wyglądać. Gdzieś w głębi serca czułam obawe przed jutrem. Zostawała tylko nadzieja na lepsze jutro i motywacja do chociaż najgorszego funkcjonowania by zapewnić dziecku jak najlepszą przyszłość.
-Prosze nie denerwuj sie, nie płacz. Posłuchaj Dagmara, kocham cie jak siostre, nie nawidze kiedy jesteś smutna, bądź silna, dla Olka, dla mnie, dla samej siebie, i dla małej. To Wy, zawsze dawaliście mi wzór, nie Ty, nie On, Wy razem, dzięki Wam zawsze marzyłam o szczęśliwej rodznie takiej jak Wy, Wy daliście mi przykład jak żyć i się nie poddawać, gdyby nie Wy nie byłabym teraz tym kim jestem, nie możecie sie poddać! Pamiętasz jak Oli uczył się chodzić?
-Tak, i?
-I pomimo tego, że upadał, przewracał sie i nie udawało mu się to teraz biega jak szalony, i pamiętasz jak pierwsze stabilne kroki doprowadziły cię do papitulacji serca, jak upragnione pierwsze słowa mama i tata, wprawiały cię w taką dumę, że płakałaś ze szczęścia. To samo będzie z wami. Teraz uczycie się siebie, na nowo do siebie docieracire i się odkrywacie. I jak będą pierwsze stabilne momenty, i pierwsze czułe słowa, to poczuję się dumna i szczęśliwa z Was jak nigdy z niczego w życiu. Obiecaj mi to!
Popatrzyła na mnie
-Obiecuję.
Przytuliłam Dagmare i poszłyśmy na góre ogarnąć sie
Perspektywa chłopaków:
-Stary co sie dzieje?- spytał Bartosz
-Nie układa sie nam
-To wiem a coś więcej?
-Już od dłuższego czasu, cały czas sie kłócimy, ja nie wiem co z nami będzie, przecież my nawet ze sobą nie sypiamy- schował twarz w ręce Michał
-Będzie dobrze. Zobaczysz-Bartek poklepał Michała po plecach- Choć zobacz siostrzenice?
-Gratuluje, dziewczynka, ciocia z wujkiem będą ją rozpieszczali
-Ktoś musi. Chodź
Poszli do salonu...
Aga:
-To co Oli, zjesz obiadek jak ci ciocia zrobi?
-Tak- odpowiedział radośnie malec
-To biegnij sie pobawić z tatą i wujkiem a ja porozmawiam z mamą, ok?
-Ok
-To co Daga, może pójdziemy razem na zakupy, co?
-Tak-powiedziała zniechęciona
-Hej, ale obiecaj mi, że porozmawiasz z Michałem a potem pojedziemy do jakiegoś fajnego sklepu i wybierzemy ci jakiś prezent na wielkanoc, co?
-No ok
-To pomagaj mi i robimy obiadek
Zrobiłyśmy warzywa, makaron z fetą i szpianakiem, kompot z truskawek i na deser słynne tiramisu w mojej wersji.
Przy obiedzie od razu dało sie wyczuć kryzys pomiędzy Winiarskimi.
-Mamo, moge jechać do cioci na weekend?
Dałam Dadze znak, że sie zgadzamy i odrzekła
-Jeśli tata sie zgodzi to możesz
-Tatoooo?
-Jasne, synku.
-Dziękuję. Kocham was.
-My ciebie też synku
Zjedliśmy deser. Poprosiłam Michała, żeby poszedł ze mną na spacer. Szliśmy w ciszy. Oboje chcieliśmy coś powiedzieć ale sie baliśmy.
-Obiecasz mi coś braciszku?
-Wszystko
-Prosze, pogódzcie sie.
Michałowi od razu zmieniła sie mina.
-Obiecasz mi coś siostrzyczko?
-Wszystko.
-Że zrobisz wszystko, żebyś była szczęśliwa.
-Obiecuje
-Obiecuje
-Dziękuje Michał
-Za co?
-Za to, że sie na mnie nie wypiąłeś, że mnie wspierasz kochasz i, że po prostu jesteś. Ale nie zepsuj tego daru jaki masz. Tak cudowna rodzina rzadko sie trafia. Ok?
-Postaram się.
-Pamiętasz jak kiedyś jako dzieci bawiliśmy sie razem, i jak kiedyś samochód rozjechał mi ulubioną lalkę?
-Tak
-Obiecałeś mi wtedy, że dostane lepszą i fajniejszą i, że już nigdy nie dasz zniszczyć żadnej innej lalki. Czułam wtedy, że mam najlepszego brata pod słońcem. Dziękuje Michał.- przytuliłam brata i wróciliśmy do domu bo robiło sie ciemno. Spakowałam rzeczy Olka i pojechaliśmy do mieszkania.
Depresja? Nie, dziękuję wole miłość.
wtorek, 24 lutego 2015
piątek, 17 października 2014
Rozdzial 16
-Może nazwiemy ją Natalia?-pytasz przyjmującego.
-Niee, Julka. -odpowiada stanowczo
Patrzysz na niego.
-Julka? Wszystkie dzieci sie tak nazywają, to zbyt popularne. Coś oryginalnego?
Do pokoju wszedł Oli.
-Hania. - powiedział
Oboje patrzycie na malca.
-Dlaczego Hania skarbie?-pytasz
-W przedszkolu jest Hania. - pewnie odpowiada Oliwier.
-Właściwie Hania bardzo mi sie podoba. Co myślisz Bartek?
-Jest śliczne. - załapujesz sie na calusa od przyjmującego.
4 miesiące pózniej.
Jesteś w domu. Mała wywija fikołki i jest bardzo ruchliwa. Idziesz do kuchni. Pijesz herbatę, którą zrobił ci Bartosz. Nagle poczulas silny skurcz i upusciłaś szklankę.
-Wody!-krzyknęłaś
-Masz herbatę Aga.- odpowiada z salonu siatkarz
-Nie głupku. Dziecko się rodzi!-łapiesz się za brzuch.
Zakładasz balerinki. Bartek bierze torbe z rzeczami do szpitala i pomaga ci dojść do auta. Wsiadasz. Najszybiej jak możecie jedziecie do szpitala.
Na miejscu od razu przenosisz się na oddział położniczy i lądujesz na sali porodowej. Dostajesz znieczulenie ale ono wcale nie pomaga. Ból jest okropny i nie do zniesienia. Bartek nie potrafi ustać w miejscu.Chodzi po sali. W koncu pielęgniarka wyprasza go na chwilę z sali bo przyjechał Michał z Dagą.
Nie wiele pamiętam z porodu. Ktoś mówił do mnie, że mam przeć, ktoś mówil, że dobrze mi idzie, ty krzyczysz na Kurka, że on ci to zrobił i przez niego cierpisz, a potem już ta najważniejsza chwila.
Trzymasz na rękach najcudowniejszą istotkę. Twoją córkę. Kurek patrzy na malutką i mówi, że jest sliczna.
Pielęgniarka zabiera ci córkę. Trzeba zbadać małą kruszynkę.
Godzinę pozniej lezysz juz w swojej sali. Jest z tobą Michal, Dagmara, Oliwier i Bartek. Pielęgniarka przynosi Hanię, a ty od razu bierzesz ja na ręce. Patrzysz na ten maly cud. usmiechasz się mimowolnie. Bartosz całuje cię w czoło. Podajesz mu córkę. Delikatnie przeujmuje ją od ciebie.
-Cześć Haniu, jestem twoim tatą-Kurek mówi do noworodka- Wiesz, że jesteś chyba podobna do mamy, ale nie martw się, wyładniejesz po tatusiu.
Dajesz chłopakowi kuksanca w żebro. Po chwili znów tulisz do siebie małą istotkę zawiniętą w rózówy kocyk.
-Hanna Kurek-mówisz dumnie. - Ladnie brzmi.
Dziewczynka otiwera oczka. Są tak samo ciemne jak oczy jej taty. Tak samo urzekające.
Michał bierze Hanię na ręce. Ciekawy Oliwier dotyka rączki małej i stwierdza, że jest bardzo mała i nie da rady nawet złapać piłki do siatkówki, którą chłopiec przyniósł ze sobą do szpitala.
Kilka dni później jesteś z Hanią w domu. Batrosz niestety musiał jechać do Włoch, żeby trenować w klubie. Ja z małą lot mamy za kilka dni. Michał z Dagmarą i Oliwierem lecą do Rosji. Żegnasz się z bratem. Winiar obiecuje, że na święta przyjadą do Włoch. Cieszy się twoim małym szczęściem. Oliwierowi bardzo spodobała się Hania i codziennie odwiedzał ją w szpitalu.
Jesteś na włoskim terminalu. Bartek odbieracie z lotniska. Jedziecie do waszego nowego domu, który swoją drogą jest cudowny. Pokój Hani jest idealny. Mała od razu zasypia, ty z Bartoszem siedzicie w salonie.
Bartosz łapie cię za rękę i zaprowadza do cudownego ogrodu. Klęka przed tobą, już wiesz co się święci.
-Agnieszko Winiarska czy zechcesz zostać moją żoną?-pyta, wyjmując z kieszeni małe pudełeczko,
Brak ci słow, jesteś najszczęśliwszą kobietą na Ziemi,
-Tak!-mówisz
Bartek zakłada na twój palec śliczny pierścionek .Calujesz Kurka w usta. Nie wyobrażałaś sobie że w ciągu niespełna roku twoje życie ulegnie takiej zmianie. MAsz śliczną córeczkę i wspaniałego narzeczonego. Czy mozna chcieć czegoś więcej?
-Niee, Julka. -odpowiada stanowczo
Patrzysz na niego.
-Julka? Wszystkie dzieci sie tak nazywają, to zbyt popularne. Coś oryginalnego?
Do pokoju wszedł Oli.
-Hania. - powiedział
Oboje patrzycie na malca.
-Dlaczego Hania skarbie?-pytasz
-W przedszkolu jest Hania. - pewnie odpowiada Oliwier.
-Właściwie Hania bardzo mi sie podoba. Co myślisz Bartek?
-Jest śliczne. - załapujesz sie na calusa od przyjmującego.
-Wody!-krzyknęłaś
-Masz herbatę Aga.- odpowiada z salonu siatkarz
-Nie głupku. Dziecko się rodzi!-łapiesz się za brzuch.
Zakładasz balerinki. Bartek bierze torbe z rzeczami do szpitala i pomaga ci dojść do auta. Wsiadasz. Najszybiej jak możecie jedziecie do szpitala.
Na miejscu od razu przenosisz się na oddział położniczy i lądujesz na sali porodowej. Dostajesz znieczulenie ale ono wcale nie pomaga. Ból jest okropny i nie do zniesienia. Bartek nie potrafi ustać w miejscu.Chodzi po sali. W koncu pielęgniarka wyprasza go na chwilę z sali bo przyjechał Michał z Dagą.
Nie wiele pamiętam z porodu. Ktoś mówił do mnie, że mam przeć, ktoś mówil, że dobrze mi idzie, ty krzyczysz na Kurka, że on ci to zrobił i przez niego cierpisz, a potem już ta najważniejsza chwila.
Trzymasz na rękach najcudowniejszą istotkę. Twoją córkę. Kurek patrzy na malutką i mówi, że jest sliczna.
Pielęgniarka zabiera ci córkę. Trzeba zbadać małą kruszynkę.
Godzinę pozniej lezysz juz w swojej sali. Jest z tobą Michal, Dagmara, Oliwier i Bartek. Pielęgniarka przynosi Hanię, a ty od razu bierzesz ja na ręce. Patrzysz na ten maly cud. usmiechasz się mimowolnie. Bartosz całuje cię w czoło. Podajesz mu córkę. Delikatnie przeujmuje ją od ciebie.
-Cześć Haniu, jestem twoim tatą-Kurek mówi do noworodka- Wiesz, że jesteś chyba podobna do mamy, ale nie martw się, wyładniejesz po tatusiu.
Dajesz chłopakowi kuksanca w żebro. Po chwili znów tulisz do siebie małą istotkę zawiniętą w rózówy kocyk.
-Hanna Kurek-mówisz dumnie. - Ladnie brzmi.
Dziewczynka otiwera oczka. Są tak samo ciemne jak oczy jej taty. Tak samo urzekające.
Michał bierze Hanię na ręce. Ciekawy Oliwier dotyka rączki małej i stwierdza, że jest bardzo mała i nie da rady nawet złapać piłki do siatkówki, którą chłopiec przyniósł ze sobą do szpitala.
Kilka dni później jesteś z Hanią w domu. Batrosz niestety musiał jechać do Włoch, żeby trenować w klubie. Ja z małą lot mamy za kilka dni. Michał z Dagmarą i Oliwierem lecą do Rosji. Żegnasz się z bratem. Winiar obiecuje, że na święta przyjadą do Włoch. Cieszy się twoim małym szczęściem. Oliwierowi bardzo spodobała się Hania i codziennie odwiedzał ją w szpitalu.
Jesteś na włoskim terminalu. Bartek odbieracie z lotniska. Jedziecie do waszego nowego domu, który swoją drogą jest cudowny. Pokój Hani jest idealny. Mała od razu zasypia, ty z Bartoszem siedzicie w salonie.
Bartosz łapie cię za rękę i zaprowadza do cudownego ogrodu. Klęka przed tobą, już wiesz co się święci.
-Agnieszko Winiarska czy zechcesz zostać moją żoną?-pyta, wyjmując z kieszeni małe pudełeczko,
Brak ci słow, jesteś najszczęśliwszą kobietą na Ziemi,
-Tak!-mówisz
Bartek zakłada na twój palec śliczny pierścionek .Calujesz Kurka w usta. Nie wyobrażałaś sobie że w ciągu niespełna roku twoje życie ulegnie takiej zmianie. MAsz śliczną córeczkę i wspaniałego narzeczonego. Czy mozna chcieć czegoś więcej?
środa, 9 lipca 2014
Dzien dobry bardzo!
Oba moje blogi są zawieszone, nie mam na nie weny. Napewno kiedys coś się tu pojawi. Przepraszam.
Tymczasem ruszam z nowym projektem. Myslałam o tym od bardzo dawna i postanowiłam go opublikować. Miłej lekturki. :)
~Hope
Tymczasem ruszam z nowym projektem. Myslałam o tym od bardzo dawna i postanowiłam go opublikować. Miłej lekturki. :)
~Hope
poniedziałek, 3 lutego 2014
Rozdzial piętnasty
-W tym tygodniu jest tylko jeden trening dziennie-powiedział Bartosz i pocałował mnie w policzek
-Ciesze sie, misiu zrobić ci coś do jedzenia?
-Z chęcią-odezwał się
-Hej, mówiłam do Olka, miśku?
-Nie
-To chodź do kąpieli
Oli pobiegł do łazienki.
Kąpiel Olka nie należała do najłatwiejszych, ciągle chlapał wodą i dmuchał pianę. Cała przemoczona i roześmiana wyjęłam malca z wanny i założyłam mu piżamkę. Rozczesałam włoski i poszliśmy do pokoiku poczytać książeczkę. Po chwili chłopiec już spał. Słodko przytulił się do swojego dinozaura i wtulił sie w kołdrę. Zeszłam na dół, na taras. Mieszkanie było na przedmieściach. Z dala od miejskiego zgiełku, spalin i chałasu. Marcowy wietrzyk owiewał moje ramiona i rozwiewa włosy. Wyobrażałam sobie co będzie za rok, kiedy mała istotka będzie biegała po mieszkanku i rozweselała cie, sprawiała, że będziecie tryskać z dumy.
Z transu wyrywał mnie pocałunek, który Batrosz złożył na mojej szyi. Odwracasz sie do niego i uśmiechasz. Patrzysz mu prosto w oczy i tkwicie tak chwilkę. Zaczęłam płakać. Wybuchły we mnie wszystkie emocje. Szczęście, złość i smutek. Wtuliłam sie w chłopaka i wiedziałam, że jestem bezpieczna.
-Bartuś kochanie tak strasznie cie kocham
-Aga wszystko w porządku?
-Tak ale chormony we mnie buzują. Przepraszam
Bartosz uśmiechnął sie i pocałował mnie w usta.
Wróciliśmy do mieszkania. Siedziałam na łóżku w bluzie Bartka, z kubkiem herbaty, w pluszowych skarpetkach, niedbałym koczku i oglądałam "Francuski pocałunek" miałam sentument do tego filmu.
Oczy zamykały mi sie, odłożyłam kubek i zasnełam...
~*~
Rano budzi cie skaczący po łóżku Oliwier.
-Ciociu wstawaj wujek robi śniadanie.
W dobrym nastroju idziesz do kuchni, w której roznosi sie zapach naleśników. Uśmiechasz sie, całujesz siatkarza i wyjmujesz z lodówki sok pomarańczowy. Nalewasz go do trzech szklanek i siadasz przy stole. Oli podaje ci talerz z naleśnikiem z nutellą i bità śmietaną.
-Chcecie mnie utuczyć. I tak jestem już gruba.
-Jesteś cudowna
Zjadacie pyszny posiłek. Idziesz do łazienki zakładasz czarne legginsy, bluze Bartka z napisem "fuckers", morskie Convers'y i robisz niedbały koczek, z którego wystaje ci kilka pasm.
-Gotowi?-pytasz
-Na co?- pyta Bartosz
-Na przygode życia
-Co?
-"Przygoda życia czeka was w naszym parku rozrywki"-cytujesz trzymając w ręku ulotkę z parku rozrywki.
-Jedziemy do parku rozrywki?-pyta podekscytowany Oliwier
-Tak kochanie
Wsiadacie do czarnego samochodu przyjmującego i jedziecie do owego parku.
Spędzacie tam cały dzień. Oliwier je same słodycze i bawi sie na różnych zabawkach. Huśta sie, skacze, kołysze, rzuca piłką, robi bañki mydlane. Raj dla małego chłopca. Ty w spokoju siedzisz przy jednym ze stolików, pijesz herbate i patrzysz na Oliego i Bartka bawiących sie razem w basenie z piłkami. Uśmiechasz sie.
Wracacie do domu, Bartosz wnosi Oliwiera na rękach i zanosi do łóżka. Nie jesz kolacji, po prostu idziesz do sypialni i przytulasz sie do przyjmującego.
__________________________________________
Przepraszam ;|
-Ciesze sie, misiu zrobić ci coś do jedzenia?
-Z chęcią-odezwał się
-Hej, mówiłam do Olka, miśku?
-Nie
-To chodź do kąpieli
Oli pobiegł do łazienki.
Kąpiel Olka nie należała do najłatwiejszych, ciągle chlapał wodą i dmuchał pianę. Cała przemoczona i roześmiana wyjęłam malca z wanny i założyłam mu piżamkę. Rozczesałam włoski i poszliśmy do pokoiku poczytać książeczkę. Po chwili chłopiec już spał. Słodko przytulił się do swojego dinozaura i wtulił sie w kołdrę. Zeszłam na dół, na taras. Mieszkanie było na przedmieściach. Z dala od miejskiego zgiełku, spalin i chałasu. Marcowy wietrzyk owiewał moje ramiona i rozwiewa włosy. Wyobrażałam sobie co będzie za rok, kiedy mała istotka będzie biegała po mieszkanku i rozweselała cie, sprawiała, że będziecie tryskać z dumy.
Z transu wyrywał mnie pocałunek, który Batrosz złożył na mojej szyi. Odwracasz sie do niego i uśmiechasz. Patrzysz mu prosto w oczy i tkwicie tak chwilkę. Zaczęłam płakać. Wybuchły we mnie wszystkie emocje. Szczęście, złość i smutek. Wtuliłam sie w chłopaka i wiedziałam, że jestem bezpieczna.
-Bartuś kochanie tak strasznie cie kocham
-Aga wszystko w porządku?
-Tak ale chormony we mnie buzują. Przepraszam
Bartosz uśmiechnął sie i pocałował mnie w usta.
Wróciliśmy do mieszkania. Siedziałam na łóżku w bluzie Bartka, z kubkiem herbaty, w pluszowych skarpetkach, niedbałym koczku i oglądałam "Francuski pocałunek" miałam sentument do tego filmu.
Oczy zamykały mi sie, odłożyłam kubek i zasnełam...
~*~
Rano budzi cie skaczący po łóżku Oliwier.
-Ciociu wstawaj wujek robi śniadanie.
W dobrym nastroju idziesz do kuchni, w której roznosi sie zapach naleśników. Uśmiechasz sie, całujesz siatkarza i wyjmujesz z lodówki sok pomarańczowy. Nalewasz go do trzech szklanek i siadasz przy stole. Oli podaje ci talerz z naleśnikiem z nutellą i bità śmietaną.
-Chcecie mnie utuczyć. I tak jestem już gruba.
-Jesteś cudowna
Zjadacie pyszny posiłek. Idziesz do łazienki zakładasz czarne legginsy, bluze Bartka z napisem "fuckers", morskie Convers'y i robisz niedbały koczek, z którego wystaje ci kilka pasm.
-Gotowi?-pytasz
-Na co?- pyta Bartosz
-Na przygode życia
-Co?
-"Przygoda życia czeka was w naszym parku rozrywki"-cytujesz trzymając w ręku ulotkę z parku rozrywki.
-Jedziemy do parku rozrywki?-pyta podekscytowany Oliwier
-Tak kochanie
Wsiadacie do czarnego samochodu przyjmującego i jedziecie do owego parku.
Spędzacie tam cały dzień. Oliwier je same słodycze i bawi sie na różnych zabawkach. Huśta sie, skacze, kołysze, rzuca piłką, robi bañki mydlane. Raj dla małego chłopca. Ty w spokoju siedzisz przy jednym ze stolików, pijesz herbate i patrzysz na Oliego i Bartka bawiących sie razem w basenie z piłkami. Uśmiechasz sie.
Wracacie do domu, Bartosz wnosi Oliwiera na rękach i zanosi do łóżka. Nie jesz kolacji, po prostu idziesz do sypialni i przytulasz sie do przyjmującego.
__________________________________________
Przepraszam ;|
czwartek, 28 listopada 2013
Rozdział trzynasty
"W upadku najgorsza jest świadomość
przez co się upada"
-Wróci. Zrobie ci coś do jedzenia. Idź
Reszta dnia minęła bardzo szybko. Zasnęłam zmęczona i przytłoczona emocjami.
Wstałam rano i zjadłam małe śniadanie. Ubrałam jakąś luźniejszą bluzkę i prędko pojechałam do mojej lekarki. Pielęgniarka zaprosiła mnie do gabinetu.
-Dzień dobry Pani Anieszko
-Witam
-To co zaczynamy, tak?
-Tak
-Tydzień dziewiąty
Kiedy pani Julia miała zaczynać w sali pojawił się zdyszany Bartosz. Usiadł koło mnie na krzesełku.
-A więc tak...dziecko jest jeszcze bardzo małe ale na badaniu USG państwo je zobaczą. Płci nie da sie jeszcze określić. Przepraszam muszę iść po żel, zaraz wracam.
W gabinecie panowała ta cholerna niezręczna cisza. Nie miałam odwagi nic powiedzieć. Chciałam wziąć Bartka za ręke ale ją odsunął. Coś w sercu mnie ukuło. Na szczęście przyszła pani Julia.
-Prosze sie położyć- nakazała miłym gestem
Posłusznie położyłam sie na kozetce i podwinęłam turkusową bluzkę. Kiedy lekarka nakładała zimny żel przeszedł mnie dreszcz
-Spokojnie. Widzą państwo, tu są malutkie rączki i główka. Nóżki są o tutaj.
Uśmiechnęłam sie do siebie, kiedy zobaczyłam coś tak małego i mojego.
Pani Julia dała mi zdjęcie maluszka i zaleciła dbać o siebie a w razie zasłabnień zgłosić sie do niej.
-Przyszedłeś- powiedziaałam kiedy wyszliśmy już z gabinetu
-Nosisz moje dziecko. Bynajmniej moje- powiedział nadal obrażony
-Twoje, wątpisz?
Nic nie powiedział tylko szedł dalej. -Co masz teraz zamiar zrobić?- spytał
-Nie wiem. Napewno zacznę od zabrania swoich rzeczy z twojego mieszkania a potem poszukam czegoś bliżej Łodzi, póki co chce jeszcze studiować
-Jak chcesz to połączyć?
-Jakoś sobie poradze- odprychnęłam
-Nie powinnaś sie przemęczać
-Od kiedy to sie mną interesujesz?!
-Masz moje dziecko!
-Twoje?! Chyba nasze!
-Ważne, żeby mu sie nic nie stało
-Aha, czyli ja sie juz nie licze?! Dziękuję. Wiesz co Kurek?! Jesteś niedojrzały! Zachowujesz sie jak dziecko! Nawet gorzej. Daj sobie ze mną spokój! Nie odwoź mnie, poradze sobie. Żyjemy w 21 w, jest coś takiego jak taxi! Do zobaczenia panie Kurek!
Trzasnęłam drzwiami od kliniki i zamówiłam taxe, wiem, że nie powinnm sie denerowć. Ale jak wytrzymać. Pojechałam pod dom kochanego braciszka.
Bartosz:
Wróciłem do mieszkania. Cały dom przepełniony był cytrusowymi perfumami Agnieszki. Boże Kurek, jesteś idiotą! Nie dość, że możesz stracić dziecko to jeszcze najukochańszą osobę na świecie. Nie ważne jak sie zachowała, sam nie jesteś lepszy! Jedź do niej i ją przeproś, nie pozwól jej odejść. Stracisz wszystko!
Aga:
Poszłam do mojego pokoju bo w domu nie było nikogo. Siedziałam cały dzień w łóżku i płakałam.
Kolejny miesiąc wyglądał tak samo. Aga codziennie siedziała w domu i unikała spotkania z Bartkiem. Bartek zapracowany codziennie chodził na treningi.
Kiedy nadszedł dzień meczu widział ją. Widział ją na trybunach a serce zabiło mu mocniej kiedy miała na sobie jego koszulkę. Wyglądała pięknie pomimo nie małych worków pod oczami. Kochał ją całym sercem a teraz jeszcze kochał ich oboje
Przyszłam na mecz tylko za namową Dagi i Michała, a że nie było innej koszulki musiałam założyć tą z nazwiskiem Kurek. Siedziałam w pierwszym rzędzie w specjalnej strefie.
Był finał Ligi mistrzów. Nie mogłam opuścić tego meczu. Skra nie miała najlepszej formy. Zenit pokonał ich w pierwszym secie do 15, chłopaki sie nie załamali. W drugim secie odegrali sie i to Zwnit przegrał do 16. W trzecim nasi tez wygrali ale niestety poszedł lupem Zenitu Kazań. Tie-breaku też nie wygraliśmy.
Chłopaki się załamali. Z ich oczu płynęły łzy. Leżeli na boisku i cała determinacja się ulotniła. Wiedziała, że oni potrzebują teraz wsparcia ale jeszcze nie można było do nich podejść.
Co z tego, że Bartek został najlepszym atakującym, co z tego, że Michał ył najlepszym przyjumjącym, co z tego, że Mariusz był najlepszym zawodnikiem turnieju. Co z tego? Bez zwycięstwa to tylko nic nie znaczące statuetki, których oni i tak mają już co najmniej kilkanaście. Po ceremonii, żaden z nich nie miał najmniejszej ochoty udzielać wywiadu.
Powoli podeszłam do smutnego zawodnika z numerem 7. Staliśmy przed sobą, twarzą w twarz, w cztery oczy. Kiedy BArtek chciał cos powiedzieć wtuliłam się w ngo bez słowa. Po prostu zmiażdżyłam go swoim uścskiem, który on odwzajemnił. Spojrzałam w jego niebieskie tęczówki i zatopiłam się w jego malinowych ustach.
-Przepraszam. Byłem totalnym idiotą. Teraz wiem, że popełniłem błąd. Prosze nie zostawiaj mnie. Nie teraz. Nie jutro. Nigdy
Uniòsł mój podbródek i starannie wpoił sie w moje usta.
Pieprzyć asretywność!
-Skąd mam wiedzieć, że przy kolejnym kryzysie mnie nie zostawisz?
-Obiecuje. Jesteś wtygodniu ciąży. Masz w sobie coś najważniejszego dla mnie. No i jesteś osobą, dla której zrobie wszystko. Kocham cie. Prosze. Wybacz
Nie powiedziałam nic tylko wtuliłam sie w jego tors. Szczerze mówiąc brakowało mi tego.
Hej ;*
Krótko ale na temat ;D Takie masło maślane....przepraszam... Już sama.nie wiem czy sie podoba czy tylko z nudów ktoś to czyta ;c
przez co się upada"
-Wróci. Zrobie ci coś do jedzenia. Idź
Reszta dnia minęła bardzo szybko. Zasnęłam zmęczona i przytłoczona emocjami.
Wstałam rano i zjadłam małe śniadanie. Ubrałam jakąś luźniejszą bluzkę i prędko pojechałam do mojej lekarki. Pielęgniarka zaprosiła mnie do gabinetu.
-Dzień dobry Pani Anieszko
-Witam
-To co zaczynamy, tak?
-Tak
-Tydzień dziewiąty
Kiedy pani Julia miała zaczynać w sali pojawił się zdyszany Bartosz. Usiadł koło mnie na krzesełku.
-A więc tak...dziecko jest jeszcze bardzo małe ale na badaniu USG państwo je zobaczą. Płci nie da sie jeszcze określić. Przepraszam muszę iść po żel, zaraz wracam.
W gabinecie panowała ta cholerna niezręczna cisza. Nie miałam odwagi nic powiedzieć. Chciałam wziąć Bartka za ręke ale ją odsunął. Coś w sercu mnie ukuło. Na szczęście przyszła pani Julia.
-Prosze sie położyć- nakazała miłym gestem
Posłusznie położyłam sie na kozetce i podwinęłam turkusową bluzkę. Kiedy lekarka nakładała zimny żel przeszedł mnie dreszcz
-Spokojnie. Widzą państwo, tu są malutkie rączki i główka. Nóżki są o tutaj.
Uśmiechnęłam sie do siebie, kiedy zobaczyłam coś tak małego i mojego.
Pani Julia dała mi zdjęcie maluszka i zaleciła dbać o siebie a w razie zasłabnień zgłosić sie do niej.
-Przyszedłeś- powiedziaałam kiedy wyszliśmy już z gabinetu
-Nosisz moje dziecko. Bynajmniej moje- powiedział nadal obrażony
-Twoje, wątpisz?
Nic nie powiedział tylko szedł dalej. -Co masz teraz zamiar zrobić?- spytał
-Nie wiem. Napewno zacznę od zabrania swoich rzeczy z twojego mieszkania a potem poszukam czegoś bliżej Łodzi, póki co chce jeszcze studiować
-Jak chcesz to połączyć?
-Jakoś sobie poradze- odprychnęłam
-Nie powinnaś sie przemęczać
-Od kiedy to sie mną interesujesz?!
-Masz moje dziecko!
-Twoje?! Chyba nasze!
-Ważne, żeby mu sie nic nie stało
-Aha, czyli ja sie juz nie licze?! Dziękuję. Wiesz co Kurek?! Jesteś niedojrzały! Zachowujesz sie jak dziecko! Nawet gorzej. Daj sobie ze mną spokój! Nie odwoź mnie, poradze sobie. Żyjemy w 21 w, jest coś takiego jak taxi! Do zobaczenia panie Kurek!
Trzasnęłam drzwiami od kliniki i zamówiłam taxe, wiem, że nie powinnm sie denerowć. Ale jak wytrzymać. Pojechałam pod dom kochanego braciszka.
Bartosz:
Wróciłem do mieszkania. Cały dom przepełniony był cytrusowymi perfumami Agnieszki. Boże Kurek, jesteś idiotą! Nie dość, że możesz stracić dziecko to jeszcze najukochańszą osobę na świecie. Nie ważne jak sie zachowała, sam nie jesteś lepszy! Jedź do niej i ją przeproś, nie pozwól jej odejść. Stracisz wszystko!
Aga:
Poszłam do mojego pokoju bo w domu nie było nikogo. Siedziałam cały dzień w łóżku i płakałam.
Kolejny miesiąc wyglądał tak samo. Aga codziennie siedziała w domu i unikała spotkania z Bartkiem. Bartek zapracowany codziennie chodził na treningi.
Kiedy nadszedł dzień meczu widział ją. Widział ją na trybunach a serce zabiło mu mocniej kiedy miała na sobie jego koszulkę. Wyglądała pięknie pomimo nie małych worków pod oczami. Kochał ją całym sercem a teraz jeszcze kochał ich oboje
Przyszłam na mecz tylko za namową Dagi i Michała, a że nie było innej koszulki musiałam założyć tą z nazwiskiem Kurek. Siedziałam w pierwszym rzędzie w specjalnej strefie.
Był finał Ligi mistrzów. Nie mogłam opuścić tego meczu. Skra nie miała najlepszej formy. Zenit pokonał ich w pierwszym secie do 15, chłopaki sie nie załamali. W drugim secie odegrali sie i to Zwnit przegrał do 16. W trzecim nasi tez wygrali ale niestety poszedł lupem Zenitu Kazań. Tie-breaku też nie wygraliśmy.
Chłopaki się załamali. Z ich oczu płynęły łzy. Leżeli na boisku i cała determinacja się ulotniła. Wiedziała, że oni potrzebują teraz wsparcia ale jeszcze nie można było do nich podejść.
Co z tego, że Bartek został najlepszym atakującym, co z tego, że Michał ył najlepszym przyjumjącym, co z tego, że Mariusz był najlepszym zawodnikiem turnieju. Co z tego? Bez zwycięstwa to tylko nic nie znaczące statuetki, których oni i tak mają już co najmniej kilkanaście. Po ceremonii, żaden z nich nie miał najmniejszej ochoty udzielać wywiadu.
Powoli podeszłam do smutnego zawodnika z numerem 7. Staliśmy przed sobą, twarzą w twarz, w cztery oczy. Kiedy BArtek chciał cos powiedzieć wtuliłam się w ngo bez słowa. Po prostu zmiażdżyłam go swoim uścskiem, który on odwzajemnił. Spojrzałam w jego niebieskie tęczówki i zatopiłam się w jego malinowych ustach.
-Przepraszam. Byłem totalnym idiotą. Teraz wiem, że popełniłem błąd. Prosze nie zostawiaj mnie. Nie teraz. Nie jutro. Nigdy
Uniòsł mój podbródek i starannie wpoił sie w moje usta.
Pieprzyć asretywność!
-Skąd mam wiedzieć, że przy kolejnym kryzysie mnie nie zostawisz?
-Obiecuje. Jesteś wtygodniu ciąży. Masz w sobie coś najważniejszego dla mnie. No i jesteś osobą, dla której zrobie wszystko. Kocham cie. Prosze. Wybacz
Nie powiedziałam nic tylko wtuliłam sie w jego tors. Szczerze mówiąc brakowało mi tego.
Hej ;*
Krótko ale na temat ;D Takie masło maślane....przepraszam... Już sama.nie wiem czy sie podoba czy tylko z nudów ktoś to czyta ;c
niedziela, 27 października 2013
Rozdział dwunasty
Obudziłam sie rano razem z Bartkiem. On w pośpiechu spakował potrzebne rzeczy i dawając mi buzi w policzek sie pożegnał. Ja też ubrałam sie w coś zwykłego bo potem i tak zakładamy z Dagą koszulki klubowe. Zjadłam śniadanko, poprawiłam make-up, torebka... I gotowa! Pojechałam do Winiarskich. Pomogłam Dadze ogarnąć zaspanego Olka i pojechałyśmy w stronę Kędzierzyna. Włączyłyśmy sobie radio ale nie na full'a bo Oli spał. Śpiewałyśmy i gadałyśmy o chłopakach
-Widziałaś tą nową ze SKRY?
-Tą Ilonę?
-Tak
-Widzieć to nie widziałam ale Michał mówił, że to biwa menagerka i wczoraj zamiast treningu mieli prezentacje i takie pierdoły, a co?
-Nie bo wczoraj była u nas. Właściwie to u Bartka, wiesz gadali i sie śmiali, niby nic ale tak po pierwszym dniu zapraszać kogoś o 20 do mieszkania, tymbardziej jeśli sie ma dziewcznę. Uhh
-Nie przejmuj sie, musimy sie pozytywnie nastawiać do meczu. Chłopaki sie ucieszą jak nas zobaczą. Będzie fajnie. - uśmiechneła sie..
Przed nami jeszcze 2 godziny jazdy. Oli sie obudził i jak zwykle marudził, że jest głodny co skutkowało dwoma postojami i śpiewaniem na cały głos.
Już nie mogłam sie doczekać. Kibicowanie bratu a chłopakowi to troche co innego i strasznie sie napaliłam. Miałam ochotę zdzierać całe gardło, żeby móc przekrzyczeć kibicòw KK, a przecież nie dojechałyśmy nawet. Nieźle sie zapowiada.
Na miejscu byłyśmy nieco później niż sie spodziewałyśmy. Mecz zaczynał sie o 18, więc miałyśmy jeszcze 3 godziny. Postanowiłyśmy iść z Olkiem do figloraju. On sie bawił a ja z Dagmarą siedziałyśmy przy stolikach obok, piłyśmy kawe i dostałyśmy gratisowe babeczki.
-Masz koszulki?- spytałam
-Tak, dla ciebie też
-Dzięki za przechowanie- powiedziałam wyciągając rękę po przedmiot.
Sprawdziłam widomości na telefonie. Na ciachach był artykuł o Bartku i jego jakże " spektakularnej" grze w ostatnim meczu. I końcowe pytanie ; Czyżby motywacje dawała mu ta o to dama?" i moje zdjęcie z Kubą. Pokazałam to Dadze i obie zaczełyśmy sie śmiać.
Kiedy została godzina do meczu zaczełyśmy sie zbierać na hale. Po wielkich trudach wreszcie znalazłyśmy jakieś miejsce na parkingu. Na boisku zawodnicy obu drużyn już sie rozgrzewali. Zajełyśmy z Dagą i Olim miejsca w specjalnym sektorze. Chciałyśmy, żeby pòki co chłopaki nas nie zobaczyli. Tylko Oliwier od razu pobiegł do barierek, żeby lepiej widzieć.
Bartek:
I znowu rutyna... Dojazd na hale, meldunek u trenera, zajęcia miejsca w autokarze, przybiegnięcie jak zwykle zresztą spóźnionego Michała, tradycyjny opieprz od trenera i...
-Siema stary
-Jak Daga, lepiej sie czuje?
-Tak całkiem nieźle, ale nie przyjedzie na mecz.
-Tak wiem, Aga z nią zostaje, właściwie to z Oliwierem.
-A jak tam u was?- poruszył cwaniacko brwiami
-Haha, jeśli o to chodzi to dobrze, dobrze
-Haha, słyszałem, że podobno masz wątpliwości co do przedłużenia kontraktu w Skrze
-No wiem, mam już pomysłów. Już w zeszłym sezonie miałem propozycje z Rosji, konkretnie z Moskwy
-A co na to Aga?
-Nie mówiłem jej o tym...
-Będzie strasznie wściekła, ona sie nie przeprowadzi. Jest za wrażliwa, bez Kaśki, Dagi, Oliego, ona nie przeżyje. To będzie dla niej zbyt wiele. Uwież mi znam ją
-Wiem, ale musze sie rozwijać. To dla mnie też nie łatwe ale wiesz...
Reszta drogi minęła całkiem szybko jak na 5 godzin.
I zowu rutyna...spotkanie w jakimś hotelu. Mowa od trenera, przyjście na hale, rozgrzewka, wypełnianie sie hali. Na szczęśćie nie zabrakło kibiców z Bełchatowa. Pół godzinna rozgrzewka i prezentacja
Aga:
Prezentacja już sie skończyła. Pewne wyjście obu szóstek. I rozpoczęła sie walka na doping. Kibiców z Bełka nie było co prawda tylu co z K-K ale była moc. Ja też bardzo to przeżywałam.
Pierwszy set niestety padł łupem Zaksy. Ale chłopaki sie nie załamali i spokojnie wygrali drugi. Trzeci set też zwycięsko dla Skry. W przerwie między akcjami byłam pokazana na telebimie, ale chłopaki tego nie zobaczyli. Najbardziej wyczerpujący był nie wątpliwie ostatni set. Gra na przewagi wyczerpywała psychicznie zawodników ale sie nie poddali. I wygrali. Kiedy po chwili rodziny mogły wejść na boisko, biegiem rzuciłam sie Bartoszowi na szyje. Lekko zdziwiony wpoił sie w moje usta. Jego oczy od razu pojaśniały z radości, niczym u małego dziecka.
-Byłeś świetny- powiedziałam, przytulając sie do niego bardzo mocno- aleee to nie zmienia faktu iż jestem na cb troche zła za wczoraj- złożyłam ręce w geście obrażenia.
Na reakcje długo nie musiałam czekać, Bartek wziął mnie na ręce i kręcił sie dookoła. A potem wylądowaliśmy na boisku tarzając sie ze śmiechu
-Wybaczysz?- spytał kiedy leżeliśmy na parkiecie
-Jak mnie złapiesz- powiedziałam i zaczęłam uciekać.
Nie miałam szans bo Bartosz był szybszy ode mnie i kiedy mnie złapał, czule objął w pasie
-Teraz już tak, zdajesz sobie sprawe, że jutro będziemy na pierwszych stronach gazet.
-Pff, już dzisiaj wszędzie w necie, na fb i innych potralach
-Ciachach?
-No np
-Nie szkodzi, daj buziaka
Naszą chwilę przerwał niestety Michał, który zawołał Bartka na konferencje. Razem z Winiarskimi również tam poszliśmy. Konfa nie trwała długo. Niestety gtacze Skry nie wracają do domu. Za 3 dni mecz w lidze mistrzów więc muszą mieć więcej treningów. Nie byłam smutna. Przecież to kilka dni.
Siedziałam w domu 2 dni, nie robiłam nic. Cały czas źle sie czułam i wszystko mnie irytowało. O 15 zaczęłam sie zbierać na mecz. Po dojechaniu na hale, zajęłam miejsca koło Dagi i Oliwiera. Doping dochodzący z hali strasznie mnie denerwował. Głowa pękała i było niedobrze. Szybko pobiegłam do łazienki.... Po ogarnięciu sie, wziełam kilka tabletek i wróciłam na miejsce.
Skra wygrała 3:0. Radość na ich twarzach była ogromna. Bartek spojrzał na mnie i od razu przytulił. Ale przytulił za mocno
-Ej, to boli, Bartek
-Przepraszam
Dał mi buziaka w usta ale ja zachwiałam sie na nogach i zemdlałam...
Bartosz;
-Aga? Ej kotek? Halo?! Daga zadzwoń na pogotowie. Szybko! Aga spokojnie.
Karetka zabrała Age do szpitala na badania. Nie cierpliwie siedziałem pod salą. Lekarz powiedział, że mogę do niej wejść i to nic tak bardzo poważnego. Dzięki Bogu
Aga:
-Pani Agnieszko mam dla Pani wspaniałą wiadomość. Jest Pani w ciąży!-usłyszałam głos lekarki
-Ale, że co proszę?
-To co pani słyszała. To trzeci tydzień. Wszystko w porządku?
-Tak. Tak. Oczywiście tylko czy mogła by pani nie mówić mojemu chłopakowi?
-Oczywiście
-Dziękuję
O jezus ja w ciąży. To troszku zawcześnie. Jak ja sobie poradze.
Bartek wszedł do sali. Nie wiedziałam nic. Nie chciałam mu jeszcze mówić. On nie może teraz sie tym przejmować. On musi rozwijać kariere.
-Kici co powiedziała lekarka?
-To nic poważnego. Tylko zatrucie. Wszystko będzie ok. Nie martw sie.
-Boże już sie bałem
Pocałował mnie w czoło. Miałam cholerne wyrzuty sumienia, że mu nie powiedziałam ale tak będzie lepiej. Zostawie to w tajemnicy narazie.
Bełchatowianie mieli teraz kilka spokojniejszych dni. Tylko dwa treningi dziennie bo mecz będzie dopiero za 2 tyg. Nie wiem jak długo uda mi się trzymać to w tajemnicy. Więcej czasu z Kurkiem, było dla mnie coraz trudniejsze. Coraz bardziej bałam sie, że on może sie dowiedzieć. Starałam sie podchodzić do tego normalnie. Ale to kurwa nie było takie łatwe.
Miesiąc później;
Skrze szło bardzo dobrze. Dzisiaj razem z Bartkiem miałam dzień leniuchowania.
-Kici masz gume do żucia?
-Tak gdzieś w torebce poszukasz sobie?
-Ok
Bartka nie było kilka dłuższych chwil
-Kiedy zamierzałaś mi o tym powiedzieć?!- spytał zły dzierżąc w dłoni kopertę ze skierowaniem na USG
-To nie tak jak myślisz
-A więc prosze, słucham
-Nie chciałam ci tego mówić bo uznałam że masz teraz ważniejsze sprawy- mòwiłam powili zalewając sie łzami
-Dla mojego dobra! Czy ty siebie słyszysz?! Z resztą....-spojrzał na mnie lodowatym wzrokiem
-Bartek poczekaj!- krzyczałam,
Bez skutecznie. Bartek wybiegł z mieszkania, głośno trzaskając drzwiami
Zalałam sie łzami. Zachowałam sie jak totalna idiotka nie mówiąc mu o ciąży. Kurwa, co ja sobie myślałam. Ze złością rzuciłam talerz z chipsami, które Bartek miał jeść. Potłuczone szkło, i pełno jedzenia. Co ja zrobiłam?! Osunęłam sie po ścianie, schowałam głowę w kolana i zaczęłam szlochać. Łkać niczym małe dziecko. Nie pragnęłam teraz niczego innego niż schować się w Bartkowych ramoinach. Chciałam tego jak nigdy wcześniej. Ciepłych słów, bliskości, ale to wszystko moja wina. Zachowałam się jak egoistka. Totalna, narcystyczna egoistka. To wszystko było takie nie fair. Wiedziałam, że pewnie nie obyło sie bez komentarzy wscpiskich sąsiadek, że zaraz zacznie się .ruj telefonów, wielka matczyna troska ze strony brata i jego żony. Masz tego wszystkiego dość. Najchętniej rzuciłabyś sie w przepaść. Walnełaś sie na kanape i trwałaś tak. Przysnełaś. Obudził cię głos Michała
-Jezus Maria, Aga co ty zrobiłaś?
Znowu zaczęłaś płakać, wtuliłas sie w brata. On ścisnął cie mocno.
-Wyjaśnisz co sie stało?
-Jestem w ciąży
-Że co?
-Słyszałeś chyba
Przytulił mnie jeszcze raz.
-Aga odpocznij. Ogarnij sie i idź spać. Bartek wróci jak ochłonie. Daj mu czas.
-A co jeśli nie wróci?
_______________________________________________________
Hej ;*
No to także tego...;) Komentujcie i oceniajcie
-Widziałaś tą nową ze SKRY?
-Tą Ilonę?
-Tak
-Widzieć to nie widziałam ale Michał mówił, że to biwa menagerka i wczoraj zamiast treningu mieli prezentacje i takie pierdoły, a co?
-Nie bo wczoraj była u nas. Właściwie to u Bartka, wiesz gadali i sie śmiali, niby nic ale tak po pierwszym dniu zapraszać kogoś o 20 do mieszkania, tymbardziej jeśli sie ma dziewcznę. Uhh
-Nie przejmuj sie, musimy sie pozytywnie nastawiać do meczu. Chłopaki sie ucieszą jak nas zobaczą. Będzie fajnie. - uśmiechneła sie..
Przed nami jeszcze 2 godziny jazdy. Oli sie obudził i jak zwykle marudził, że jest głodny co skutkowało dwoma postojami i śpiewaniem na cały głos.
Już nie mogłam sie doczekać. Kibicowanie bratu a chłopakowi to troche co innego i strasznie sie napaliłam. Miałam ochotę zdzierać całe gardło, żeby móc przekrzyczeć kibicòw KK, a przecież nie dojechałyśmy nawet. Nieźle sie zapowiada.
Na miejscu byłyśmy nieco później niż sie spodziewałyśmy. Mecz zaczynał sie o 18, więc miałyśmy jeszcze 3 godziny. Postanowiłyśmy iść z Olkiem do figloraju. On sie bawił a ja z Dagmarą siedziałyśmy przy stolikach obok, piłyśmy kawe i dostałyśmy gratisowe babeczki.
-Masz koszulki?- spytałam
-Tak, dla ciebie też
-Dzięki za przechowanie- powiedziałam wyciągając rękę po przedmiot.
Sprawdziłam widomości na telefonie. Na ciachach był artykuł o Bartku i jego jakże " spektakularnej" grze w ostatnim meczu. I końcowe pytanie ; Czyżby motywacje dawała mu ta o to dama?" i moje zdjęcie z Kubą. Pokazałam to Dadze i obie zaczełyśmy sie śmiać.
Kiedy została godzina do meczu zaczełyśmy sie zbierać na hale. Po wielkich trudach wreszcie znalazłyśmy jakieś miejsce na parkingu. Na boisku zawodnicy obu drużyn już sie rozgrzewali. Zajełyśmy z Dagą i Olim miejsca w specjalnym sektorze. Chciałyśmy, żeby pòki co chłopaki nas nie zobaczyli. Tylko Oliwier od razu pobiegł do barierek, żeby lepiej widzieć.
Bartek:
I znowu rutyna... Dojazd na hale, meldunek u trenera, zajęcia miejsca w autokarze, przybiegnięcie jak zwykle zresztą spóźnionego Michała, tradycyjny opieprz od trenera i...
-Siema stary
-Jak Daga, lepiej sie czuje?
-Tak całkiem nieźle, ale nie przyjedzie na mecz.
-Tak wiem, Aga z nią zostaje, właściwie to z Oliwierem.
-A jak tam u was?- poruszył cwaniacko brwiami
-Haha, jeśli o to chodzi to dobrze, dobrze
-Haha, słyszałem, że podobno masz wątpliwości co do przedłużenia kontraktu w Skrze
-No wiem, mam już pomysłów. Już w zeszłym sezonie miałem propozycje z Rosji, konkretnie z Moskwy
-A co na to Aga?
-Nie mówiłem jej o tym...
-Będzie strasznie wściekła, ona sie nie przeprowadzi. Jest za wrażliwa, bez Kaśki, Dagi, Oliego, ona nie przeżyje. To będzie dla niej zbyt wiele. Uwież mi znam ją
-Wiem, ale musze sie rozwijać. To dla mnie też nie łatwe ale wiesz...
Reszta drogi minęła całkiem szybko jak na 5 godzin.
I zowu rutyna...spotkanie w jakimś hotelu. Mowa od trenera, przyjście na hale, rozgrzewka, wypełnianie sie hali. Na szczęśćie nie zabrakło kibiców z Bełchatowa. Pół godzinna rozgrzewka i prezentacja
Aga:
Prezentacja już sie skończyła. Pewne wyjście obu szóstek. I rozpoczęła sie walka na doping. Kibiców z Bełka nie było co prawda tylu co z K-K ale była moc. Ja też bardzo to przeżywałam.
Pierwszy set niestety padł łupem Zaksy. Ale chłopaki sie nie załamali i spokojnie wygrali drugi. Trzeci set też zwycięsko dla Skry. W przerwie między akcjami byłam pokazana na telebimie, ale chłopaki tego nie zobaczyli. Najbardziej wyczerpujący był nie wątpliwie ostatni set. Gra na przewagi wyczerpywała psychicznie zawodników ale sie nie poddali. I wygrali. Kiedy po chwili rodziny mogły wejść na boisko, biegiem rzuciłam sie Bartoszowi na szyje. Lekko zdziwiony wpoił sie w moje usta. Jego oczy od razu pojaśniały z radości, niczym u małego dziecka.
-Byłeś świetny- powiedziałam, przytulając sie do niego bardzo mocno- aleee to nie zmienia faktu iż jestem na cb troche zła za wczoraj- złożyłam ręce w geście obrażenia.
Na reakcje długo nie musiałam czekać, Bartek wziął mnie na ręce i kręcił sie dookoła. A potem wylądowaliśmy na boisku tarzając sie ze śmiechu
-Wybaczysz?- spytał kiedy leżeliśmy na parkiecie
-Jak mnie złapiesz- powiedziałam i zaczęłam uciekać.
Nie miałam szans bo Bartosz był szybszy ode mnie i kiedy mnie złapał, czule objął w pasie
-Teraz już tak, zdajesz sobie sprawe, że jutro będziemy na pierwszych stronach gazet.
-Pff, już dzisiaj wszędzie w necie, na fb i innych potralach
-Ciachach?
-No np
-Nie szkodzi, daj buziaka
Naszą chwilę przerwał niestety Michał, który zawołał Bartka na konferencje. Razem z Winiarskimi również tam poszliśmy. Konfa nie trwała długo. Niestety gtacze Skry nie wracają do domu. Za 3 dni mecz w lidze mistrzów więc muszą mieć więcej treningów. Nie byłam smutna. Przecież to kilka dni.
Siedziałam w domu 2 dni, nie robiłam nic. Cały czas źle sie czułam i wszystko mnie irytowało. O 15 zaczęłam sie zbierać na mecz. Po dojechaniu na hale, zajęłam miejsca koło Dagi i Oliwiera. Doping dochodzący z hali strasznie mnie denerwował. Głowa pękała i było niedobrze. Szybko pobiegłam do łazienki.... Po ogarnięciu sie, wziełam kilka tabletek i wróciłam na miejsce.
Skra wygrała 3:0. Radość na ich twarzach była ogromna. Bartek spojrzał na mnie i od razu przytulił. Ale przytulił za mocno
-Ej, to boli, Bartek
-Przepraszam
Dał mi buziaka w usta ale ja zachwiałam sie na nogach i zemdlałam...
Bartosz;
-Aga? Ej kotek? Halo?! Daga zadzwoń na pogotowie. Szybko! Aga spokojnie.
Karetka zabrała Age do szpitala na badania. Nie cierpliwie siedziałem pod salą. Lekarz powiedział, że mogę do niej wejść i to nic tak bardzo poważnego. Dzięki Bogu
Aga:
-Pani Agnieszko mam dla Pani wspaniałą wiadomość. Jest Pani w ciąży!-usłyszałam głos lekarki
-Ale, że co proszę?
-To co pani słyszała. To trzeci tydzień. Wszystko w porządku?
-Tak. Tak. Oczywiście tylko czy mogła by pani nie mówić mojemu chłopakowi?
-Oczywiście
-Dziękuję
O jezus ja w ciąży. To troszku zawcześnie. Jak ja sobie poradze.
Bartek wszedł do sali. Nie wiedziałam nic. Nie chciałam mu jeszcze mówić. On nie może teraz sie tym przejmować. On musi rozwijać kariere.
-Kici co powiedziała lekarka?
-To nic poważnego. Tylko zatrucie. Wszystko będzie ok. Nie martw sie.
-Boże już sie bałem
Pocałował mnie w czoło. Miałam cholerne wyrzuty sumienia, że mu nie powiedziałam ale tak będzie lepiej. Zostawie to w tajemnicy narazie.
Bełchatowianie mieli teraz kilka spokojniejszych dni. Tylko dwa treningi dziennie bo mecz będzie dopiero za 2 tyg. Nie wiem jak długo uda mi się trzymać to w tajemnicy. Więcej czasu z Kurkiem, było dla mnie coraz trudniejsze. Coraz bardziej bałam sie, że on może sie dowiedzieć. Starałam sie podchodzić do tego normalnie. Ale to kurwa nie było takie łatwe.
Miesiąc później;
Skrze szło bardzo dobrze. Dzisiaj razem z Bartkiem miałam dzień leniuchowania.
-Kici masz gume do żucia?
-Tak gdzieś w torebce poszukasz sobie?
-Ok
Bartka nie było kilka dłuższych chwil
-Kiedy zamierzałaś mi o tym powiedzieć?!- spytał zły dzierżąc w dłoni kopertę ze skierowaniem na USG
-To nie tak jak myślisz
-A więc prosze, słucham
-Nie chciałam ci tego mówić bo uznałam że masz teraz ważniejsze sprawy- mòwiłam powili zalewając sie łzami
-Dla mojego dobra! Czy ty siebie słyszysz?! Z resztą....-spojrzał na mnie lodowatym wzrokiem
-Bartek poczekaj!- krzyczałam,
Bez skutecznie. Bartek wybiegł z mieszkania, głośno trzaskając drzwiami
Zalałam sie łzami. Zachowałam sie jak totalna idiotka nie mówiąc mu o ciąży. Kurwa, co ja sobie myślałam. Ze złością rzuciłam talerz z chipsami, które Bartek miał jeść. Potłuczone szkło, i pełno jedzenia. Co ja zrobiłam?! Osunęłam sie po ścianie, schowałam głowę w kolana i zaczęłam szlochać. Łkać niczym małe dziecko. Nie pragnęłam teraz niczego innego niż schować się w Bartkowych ramoinach. Chciałam tego jak nigdy wcześniej. Ciepłych słów, bliskości, ale to wszystko moja wina. Zachowałam się jak egoistka. Totalna, narcystyczna egoistka. To wszystko było takie nie fair. Wiedziałam, że pewnie nie obyło sie bez komentarzy wscpiskich sąsiadek, że zaraz zacznie się .ruj telefonów, wielka matczyna troska ze strony brata i jego żony. Masz tego wszystkiego dość. Najchętniej rzuciłabyś sie w przepaść. Walnełaś sie na kanape i trwałaś tak. Przysnełaś. Obudził cię głos Michała
-Jezus Maria, Aga co ty zrobiłaś?
Znowu zaczęłaś płakać, wtuliłas sie w brata. On ścisnął cie mocno.
-Wyjaśnisz co sie stało?
-Jestem w ciąży
-Że co?
-Słyszałeś chyba
Przytulił mnie jeszcze raz.
-Aga odpocznij. Ogarnij sie i idź spać. Bartek wróci jak ochłonie. Daj mu czas.
-A co jeśli nie wróci?
_______________________________________________________
Hej ;*
No to także tego...;) Komentujcie i oceniajcie
piątek, 18 października 2013
Rozdział jedenasty
Lekko sie przebudziłam. Czułam czyjś oddech nad uchem. A potem całus w polik.
-Dzień dobry.- powiedział uśmiechnięty Bartosz
-Dzień dobry, a która jest w ogóle godzina?
-Tym sie nie przejmuj. Dzisiaj mamy dzień tylko dla siebie.
Uśmiechnęłam sie i poszłam do kuchni. Zrobiłam kanapki, jajecznice i kawe z mlekiem. Cały dzień leniuchowania na kanapie. Postanowiłam, że prezent wręcze mu wieczorem.
-Aga wiesz, o tym że po nowym roku zaczną sie treningi i mecze. Będzie też dużo wyjazdowych.
-Czy chce czy nie chce wiem o tym. Z Michałem też tak było. Przyzwyczaiłam sie. Spokojnie. Lubię jeździć na wyjazdowe.
-Nawet na drugi koniec Polski w prywatnym aucie?
-Tak bo zawsze jeździłam z Dagą. A właściwie dlaczego wcześniej nie zostaliśmy parą?
-Sam nie wiem. Byłem zajęty a ty mało przychodziłaś na treningi. Ale zawsze mi sie podobałaś
Uśmiechneliśmy sie do siebie. Byłam zadowolona. Po mimo tak krótkiej znajomości dogadujemy sie świetnie! Ja w sumie nigdy nie patrzyłam na Bartka w jakiś szczególny sposób. Po prostu był to zwykly kolega Michała.
-Bartuś wiesz co?
-No?
-Głodna jestem
Zaśmiał sie.
-Oczekujesz ode mnie obiadu?- powiedział- A co będe z tego miał? -spytał cwaniacko
-Nie umre ci z głodu, no iiii...dostaniesz nagrodę. Obiecuję- powiedziałam rozochocona.
-Spodoba mi sie? -znów to samo
-Hmm...myślę, że napewno- powiedziałam uwodzicielsko- A teraz szykuj coś pysznego- wytknęłam mu język
Po jakże wybornym obiedzie a raczej wczesnej kolacji poszliśmy na spacer. Szliśmy przez ośnieżone, piękne Bełchatowskie ulice. Trzymaliśmy sie za ręce, zapatrzeni w siebie. Jak z jakiejś komedii romantycznej ;p Po pół godzinie stwierdziłam:
-Stopy mi odmarzają. Wracajmy
-Chcesz sie ogrzać?
-Tak i mam na to sposób.
Weszliśmy do mieszkania. Ja udałam sie do łazienki a Bartek...nie wiem co w tym czasie robił.
Po nie długiej relaksującej kąpieli wyszłam z wanny. Nakryłam sie recznikiem. Po moim ciele nadal spływały małe kropelki wody. Usiadłam na kanapie w salonie i zaczełam smarować nogi balsamem. Nie dane mi było dokończyć gdyż Bartosz zaczął mnie całować po ramionach. Złaczeni w namiętnych pocałunkach udaliśmy sie do sypialni. Kochaliśmy się długo i namiętnie. Pod koniec poczułam jego ciepłe szczytowanie w swoim podbrzuszu. Opadliśmy na poduszki spełnieni. Staraliśmy sie unormować oddechy. Pocałowałam go w policzek. Uśmiechnęłam i założyłam skąpą piżamkę. Napiliśmy sie cieplej herbatki i zasnęłam.
Następnego dnia;
Rano przeleniuchowaliśmy cały poranek. Ale chwila! Wczoraj nie dałam Kurasiowi prezentu. Poszłam do szafy. Z jej dna wyjęłam wielkie pudełko. Poszłam do salonu, w którym Bartek aktualnie przebywał.
-Kochanie. Proszę to dla ciebie. - powiedziałam podając mu podarunek. W środku znajdowały sie:
Perfumy i zestaw od playboya,
Koszulka z naszą "słit focią" , zaproszenie na impreze na sylwka i bilet do kina.
-Dziękuję ja też mam coś dla ciebie
Wyciągnął z za siebie złotą małą torebkę- Prosze
W torebce było brązowe pudełeczko przewiązane złotą wstążeczką. Kiedy je otworzyłam przeżyłam szok. W środku była cudowna srebrna bransoletka. Rzuciłam mu sie na szyje i o mały włos nie udusiłam
-Podoba ci sie?
-Jeszcze pytasz? Jest cudowna. Dziękuję. Dziękuję. Założysz?
-Oczywiście. Aga pora sie szykować.
- A jasne, już. Założyłam sukienke. Pofalowałam włosy i nałożyłam delikatny makijaż. Ja jestem gotowa a ty?
-Ja też. To co, wychodzimy?
-Tak. Chodź.
Pojechaliśmy do domu Winiarskich w świetnych nastrojach, cali roześmiani. Przy wejściu od razu na szyje skoczył mi Oli
-Cześć kochanie.
-Ciociaaaaa,
Przywitałam sie z Dagą i Michałem buziakiem w policzek.
-Oli, synku może najpierw zjemy a dopiero potem udusisz Agę?
-No dobrze mamo- powiedział i posłusznie usiadł przy stole. Oczywiście koło mnie.
-Co wy w takich nastrojach? Czy ja o czmś nie wiem? -spytał podekscytowany Michał
-O wielu rzeczach nie wiesz braciszku. Ale spokojnie, o mnie sie nie martw.
Po obiedzie w żartobliwej atmosferze, Winiarscy postanowili zabrać głos.
-Eemmm, a więc, mamy dla was specjalny prezent. O tóż jest są to bilety na romantyczny weekend w Łodzi. Macie tu najlepszy hotel. Wejście na impreze. Bilety do kina. Bon podarunkowy. Szalejcie.
-Dziękujemy, naprawde Michał, Daga, dziękujemy.
-Ciocia chodź już zabawki czekają.
-Przepraszam na chwile.
Poszłam z Olim do jego pokoju. Przez półtorej godziny bawiliśmy sie lego, i autami. Lubie bawić sie z Olisiem. To taki mój mały skarbek. Poszliśmy potem do salonu. Mały chwile bawil sie sam.
-Bartke dałeś?
-A tak. Nie. Właśnie. Macie
-Co to?
-Zaproszenia na sylwester w Łodzi, zaproscie jeszcze kogoś z klubu. Jak chcecie oczywiście. Kłosa z Olą. To my sie już będziemy zbierać.
-No
-No dobrze. To co? to do sylwka?
-No tak jakoś. Papa
Pożegnaliśmy sie. Weszliśmy do domu.
-O jak dobrze w ciepełku. -powiedziałam.
Wzieliśmy romantyczną kąpiel. Z solą i olejkami. Potem zjedliśmy kolacje i usiedliśmy na kanapie. Bartek położył sie, kladąc głowę na moich kolanach. Bawiłam sie jego włosami. Takie chwile mogły by trwać wiecznie. Włączyłam wiadomości. Własnie mówili o zwiększonej liczbie wypadków w związku z lodem na ulicach. Zasnęłam zmęczona całym dniem.
Reszta dni mineła bardzo szybko. Powoli zaczynały sie przygotowania do treningów. Ja zaczełam przygotowywać sie do drugiego semestru. W końcu to mój ostatni rok.
Nadszedł upragniony dzień, 31 grudnia. Zgadaliśmy sie z Winiarskimi, że pojedziemy kilkoma samochodami i spotkamy sie ze wszytskimi pod klubem. I tak sie stało. Szykowałam sie półtorej godziny. Po wyborze odpowiedniego stroju i fryzury byliśmy gotowi. Pojechalismy do tego klubu. Daga też wyglądała świetnie. Piliśmy po kilka drinków. Tańczyliśmy i bawiliśmy sie cudownie. Zrobiło mi sie troche nie dobrze. Odstawiłam drinki. Zaczęło sie odliczanie. 3...2...1 nowy rok!!!
-Szczęśliwego nowego roku kochanie- powiedziałam do Bartka i pocałowałam go w usta. Wypiliśmy kieliszek szampana. Znowu zaczeliśmy tańczyć. Uprzednio składając wszytskim życzenia. Zabawa trwała aż do 4. Bynajmniej dla nas. Pojechaliśmy taksówką, ja z Bartkiem do hotelu. Wzieliśmy duży dwuosobowy pokój. Już w wejściu zaczeliśmy sie całować. Daliśmy sie ponieść procentom i emocjom. Co robiliśmy chyba mówić nie muszę!? Ale powiem jedno. Było zajebiście.
Rano obudziłam sie z bólem głowy. Nie był on aż tak wielki jak innych bo wiadomo iż sportowcy nie mogą pić a ja też dużo nie piłam. Zjedliśmy hotelowe śniadanie. Pozwiedzaliśmy Łódź i wróciliśmy do Bełka
Styczeń...Zaczęły się treningi, moja i Dagi szkoła, przedszkole Olka i moje zle samopoczucie.
Brakowało mi tego czasu spędzanego z Bartkiem. Jak on miał trening to ja miałam szkołe, a wieczorami przyjeżdżaliśmy zmęczeni i chwile gadaliśmy i szliśmy spać. Ale na szczęście mialysmy z Dagą dzień wolnego i postanowiłyśmi pojechać do galeri. Michał zawiózł rano Olka do przedszkola i miałyśmy "wolną chatę". Przyjechałam do domu Winiarskich o 10.
-Hej kochana- przywitałam sie z Dagmarą buziakem w policzek
-Cześć, przepraszam Aguś ale muszę jeszcze zjeść śniadanie, bo dzisiaj rano Misiek zajął się Olim i wiesz, mialam ranek dla siebie
-Jasne, pomóc ci?
-Nie, dziękuję
Daga zrobiła sobie śniadanie i usiadłyśmy do stołu
-Jutro chłopaki mają mecz wyjazdowy, jedziemy?- spytała
-Tak, tylko tak sobie myślłam, że może zrobimy im niespodziankę, i zabierzemy Olka ale nie powiemy im, że jedziemy. Wykręcimy się jakoś. Będzie fajnie, naladują się pozytywną energią, wiesz, będzie dobrze
-To dobry pomysł, muszę tylko Olisiowi powiedzieć, żeby nic tacie nie mówił- zaśmiala się
-To co jedziemy?
-Jasne, gotowa?
-Tak, a ty?
-Tak.
-To chodźmy
Chodziłyśmy po galerii ok. 4 godzin by udaç się na małą przerwę. Zamówiłyśmy w cukierni dwie kawy i oglądałyśmy nowe zdobycze. Jak na dwie godziny shoppingu to miałyśmy całkiem sporo. Ja miałam 2 bluzki, 1 top, spódniczkę skórzaną, miętowe rurki, czarne i jeansowe shorty, czerwony kardigan i czarne wysokie czółenka. Daga kupiła małą czarną, niebieską sukienkę z baskiną, czerwone i czarne wysokie czółenka, okulary przeciw słoneczne, kurtkę jeansową i luźną spódniczkę na lato.
-No cóż mnie chyba wystarczy na conajmniej miesiąc.- powiedziałam
-Oooj taaak. Tylko został jeszcze Oli- odpowiedziała nie za bardzo zachwycona.
-Nie przejmuj sie, wyślemy chłopaków
-Już to widze
Zaśmiałyśmy sie. Ale przyjemności nie trwały długo. Dostałan telefon od Kaśi, podobno coś pilnego. Przeprosiłam Dagmare i pojechałam do mieszkania Kasi.
-Kochana mów co sie stało
-Jestem w ciąży
-Aaaaaaa! O boże gratuluje Kasia. Jej, cieszysz sie?
-Tak
Kasia i jej narzeczony byli razem 4 lata. Świetnie sie dogadywali, cieszyłam sie.
-Opowiadaj
-Trzeci tydzień.
-Planowane?
-Nie do końca. Skończyły mi sie tabletki. A tobie?
-Też mi sie skończyły ale ja z Bartkiem jeszcze nie planujemy,.wiesz... Boże ale masz fajnie.
-Tak wiem, ale sie strasznie boje.
-Czego?
-Wszystkiego. Czy dam sobje rade, czy my damy sobie rade. To mnie z lekka przeraża.
-Nie przejmuj sie, będzie dobrze.
Gadałyśmy jeszcze 2 godziny i musiałam wracać do domu. Szybko ruszyłam do Bełka.
Przywitałam sie z panem ochroniarzem i poszłam do mieszkania. W kuchni świeciło sie światło. Uhuhuh coś sie szykuje.
Ale zdziwiłam sie troche, w naszym salonie siedziała jakaś blondynka. Siedziała koło Bartka przy stole, popijając herbate.
-Cześć- powiedziałam nie pewnie
-O cześć, Aga, poznaj nową menagerkę klubu. Ilona Gawron..
-Miło mi Ilona
-Również, Aga- powiedziałam ze sztucznym uśmiechem
-To ja sie może będę zbierać. Do zobaczenia w pracy. Cześć Agnieszka- prychnęła i wyszła, uśmiechając sie jeszcze do Bartka
Spojrzałam na niego wymownie i poszłam do łazienki. Zamknęłam drzwi i wzięłam relaksującą kąpiel.
Założyłam krótkie spodenki i top od piżamy z misiem. Bartek oglądał coś w TV a ja robiłam sobie kakao.
Usiadłam na drugim końcu sofy i udawałam, że oglądam. Spojrzał na mnie i sie zaśmiał.
-Jesteś zazdrosna
-Nie
-Taaak jesteś!
-Nie nie jestem, okej?!
-Spokojnie
-A jak kurde mam być nie zazdrosna jeśli jakaś diwa siedzi o 20 u nas w salonie i rozmawia z twoim chłopakiem, co?
-Oj Isia daj spokój
-Isia?
-No a co?
-Nie nic
-Mam focha
-Rozumieeeem- powiedział i wrócił do oglądania.
Oj no byłam zazdrosna. Jeszcze będą razem pracować. Aż przeszły mnie dreszcze co ta... będzie robić. Byłam zmęczona i poszłam do sypialnii, padłam na łóżko i od razu zasnęłam. Czułam w nocy jak Bartek przykrył mnie kołdrą, położył sie obok i położył swoją rękę na moim biodrze. Uśmiechnęłam sie tak, żeby nie zobaczył. Szepnął jeszcze dobranoc i też zasnął.
__________________________________________________________________
Hej ;*
Przepraszam, że nie dodawałam rozdziałow ;_;
Ale strasznie sie jaram bo dostałam autograf od Małgorzaty Niemczyk! ;D ♥ Więc już niedługo pojawi się nowy epizod. Do zobaczenia ;3
-Dzień dobry.- powiedział uśmiechnięty Bartosz
-Dzień dobry, a która jest w ogóle godzina?
-Tym sie nie przejmuj. Dzisiaj mamy dzień tylko dla siebie.
Uśmiechnęłam sie i poszłam do kuchni. Zrobiłam kanapki, jajecznice i kawe z mlekiem. Cały dzień leniuchowania na kanapie. Postanowiłam, że prezent wręcze mu wieczorem.
-Aga wiesz, o tym że po nowym roku zaczną sie treningi i mecze. Będzie też dużo wyjazdowych.
-Czy chce czy nie chce wiem o tym. Z Michałem też tak było. Przyzwyczaiłam sie. Spokojnie. Lubię jeździć na wyjazdowe.
-Nawet na drugi koniec Polski w prywatnym aucie?
-Tak bo zawsze jeździłam z Dagą. A właściwie dlaczego wcześniej nie zostaliśmy parą?
-Sam nie wiem. Byłem zajęty a ty mało przychodziłaś na treningi. Ale zawsze mi sie podobałaś
Uśmiechneliśmy sie do siebie. Byłam zadowolona. Po mimo tak krótkiej znajomości dogadujemy sie świetnie! Ja w sumie nigdy nie patrzyłam na Bartka w jakiś szczególny sposób. Po prostu był to zwykly kolega Michała.
-Bartuś wiesz co?
-No?
-Głodna jestem
Zaśmiał sie.
-Oczekujesz ode mnie obiadu?- powiedział- A co będe z tego miał? -spytał cwaniacko
-Nie umre ci z głodu, no iiii...dostaniesz nagrodę. Obiecuję- powiedziałam rozochocona.
-Spodoba mi sie? -znów to samo
-Hmm...myślę, że napewno- powiedziałam uwodzicielsko- A teraz szykuj coś pysznego- wytknęłam mu język
Po jakże wybornym obiedzie a raczej wczesnej kolacji poszliśmy na spacer. Szliśmy przez ośnieżone, piękne Bełchatowskie ulice. Trzymaliśmy sie za ręce, zapatrzeni w siebie. Jak z jakiejś komedii romantycznej ;p Po pół godzinie stwierdziłam:
-Stopy mi odmarzają. Wracajmy
-Chcesz sie ogrzać?
-Tak i mam na to sposób.
Weszliśmy do mieszkania. Ja udałam sie do łazienki a Bartek...nie wiem co w tym czasie robił.
Po nie długiej relaksującej kąpieli wyszłam z wanny. Nakryłam sie recznikiem. Po moim ciele nadal spływały małe kropelki wody. Usiadłam na kanapie w salonie i zaczełam smarować nogi balsamem. Nie dane mi było dokończyć gdyż Bartosz zaczął mnie całować po ramionach. Złaczeni w namiętnych pocałunkach udaliśmy sie do sypialni. Kochaliśmy się długo i namiętnie. Pod koniec poczułam jego ciepłe szczytowanie w swoim podbrzuszu. Opadliśmy na poduszki spełnieni. Staraliśmy sie unormować oddechy. Pocałowałam go w policzek. Uśmiechnęłam i założyłam skąpą piżamkę. Napiliśmy sie cieplej herbatki i zasnęłam.
Następnego dnia;
Rano przeleniuchowaliśmy cały poranek. Ale chwila! Wczoraj nie dałam Kurasiowi prezentu. Poszłam do szafy. Z jej dna wyjęłam wielkie pudełko. Poszłam do salonu, w którym Bartek aktualnie przebywał.
-Kochanie. Proszę to dla ciebie. - powiedziałam podając mu podarunek. W środku znajdowały sie:
Perfumy i zestaw od playboya,
Koszulka z naszą "słit focią" , zaproszenie na impreze na sylwka i bilet do kina.
-Dziękuję ja też mam coś dla ciebie
Wyciągnął z za siebie złotą małą torebkę- Prosze
W torebce było brązowe pudełeczko przewiązane złotą wstążeczką. Kiedy je otworzyłam przeżyłam szok. W środku była cudowna srebrna bransoletka. Rzuciłam mu sie na szyje i o mały włos nie udusiłam
-Podoba ci sie?
-Jeszcze pytasz? Jest cudowna. Dziękuję. Dziękuję. Założysz?
-Oczywiście. Aga pora sie szykować.
- A jasne, już. Założyłam sukienke. Pofalowałam włosy i nałożyłam delikatny makijaż. Ja jestem gotowa a ty?
-Ja też. To co, wychodzimy?
-Tak. Chodź.
Pojechaliśmy do domu Winiarskich w świetnych nastrojach, cali roześmiani. Przy wejściu od razu na szyje skoczył mi Oli
-Cześć kochanie.
-Ciociaaaaa,
Przywitałam sie z Dagą i Michałem buziakiem w policzek.
-Oli, synku może najpierw zjemy a dopiero potem udusisz Agę?
-No dobrze mamo- powiedział i posłusznie usiadł przy stole. Oczywiście koło mnie.
-Co wy w takich nastrojach? Czy ja o czmś nie wiem? -spytał podekscytowany Michał
-O wielu rzeczach nie wiesz braciszku. Ale spokojnie, o mnie sie nie martw.
Po obiedzie w żartobliwej atmosferze, Winiarscy postanowili zabrać głos.
-Eemmm, a więc, mamy dla was specjalny prezent. O tóż jest są to bilety na romantyczny weekend w Łodzi. Macie tu najlepszy hotel. Wejście na impreze. Bilety do kina. Bon podarunkowy. Szalejcie.
-Dziękujemy, naprawde Michał, Daga, dziękujemy.
-Ciocia chodź już zabawki czekają.
-Przepraszam na chwile.
Poszłam z Olim do jego pokoju. Przez półtorej godziny bawiliśmy sie lego, i autami. Lubie bawić sie z Olisiem. To taki mój mały skarbek. Poszliśmy potem do salonu. Mały chwile bawil sie sam.
-Bartke dałeś?
-A tak. Nie. Właśnie. Macie
-Co to?
-Zaproszenia na sylwester w Łodzi, zaproscie jeszcze kogoś z klubu. Jak chcecie oczywiście. Kłosa z Olą. To my sie już będziemy zbierać.
-No
-No dobrze. To co? to do sylwka?
-No tak jakoś. Papa
Pożegnaliśmy sie. Weszliśmy do domu.
-O jak dobrze w ciepełku. -powiedziałam.
Wzieliśmy romantyczną kąpiel. Z solą i olejkami. Potem zjedliśmy kolacje i usiedliśmy na kanapie. Bartek położył sie, kladąc głowę na moich kolanach. Bawiłam sie jego włosami. Takie chwile mogły by trwać wiecznie. Włączyłam wiadomości. Własnie mówili o zwiększonej liczbie wypadków w związku z lodem na ulicach. Zasnęłam zmęczona całym dniem.
Reszta dni mineła bardzo szybko. Powoli zaczynały sie przygotowania do treningów. Ja zaczełam przygotowywać sie do drugiego semestru. W końcu to mój ostatni rok.
Nadszedł upragniony dzień, 31 grudnia. Zgadaliśmy sie z Winiarskimi, że pojedziemy kilkoma samochodami i spotkamy sie ze wszytskimi pod klubem. I tak sie stało. Szykowałam sie półtorej godziny. Po wyborze odpowiedniego stroju i fryzury byliśmy gotowi. Pojechalismy do tego klubu. Daga też wyglądała świetnie. Piliśmy po kilka drinków. Tańczyliśmy i bawiliśmy sie cudownie. Zrobiło mi sie troche nie dobrze. Odstawiłam drinki. Zaczęło sie odliczanie. 3...2...1 nowy rok!!!
-Szczęśliwego nowego roku kochanie- powiedziałam do Bartka i pocałowałam go w usta. Wypiliśmy kieliszek szampana. Znowu zaczeliśmy tańczyć. Uprzednio składając wszytskim życzenia. Zabawa trwała aż do 4. Bynajmniej dla nas. Pojechaliśmy taksówką, ja z Bartkiem do hotelu. Wzieliśmy duży dwuosobowy pokój. Już w wejściu zaczeliśmy sie całować. Daliśmy sie ponieść procentom i emocjom. Co robiliśmy chyba mówić nie muszę!? Ale powiem jedno. Było zajebiście.
Rano obudziłam sie z bólem głowy. Nie był on aż tak wielki jak innych bo wiadomo iż sportowcy nie mogą pić a ja też dużo nie piłam. Zjedliśmy hotelowe śniadanie. Pozwiedzaliśmy Łódź i wróciliśmy do Bełka
Styczeń...Zaczęły się treningi, moja i Dagi szkoła, przedszkole Olka i moje zle samopoczucie.
Brakowało mi tego czasu spędzanego z Bartkiem. Jak on miał trening to ja miałam szkołe, a wieczorami przyjeżdżaliśmy zmęczeni i chwile gadaliśmy i szliśmy spać. Ale na szczęście mialysmy z Dagą dzień wolnego i postanowiłyśmi pojechać do galeri. Michał zawiózł rano Olka do przedszkola i miałyśmy "wolną chatę". Przyjechałam do domu Winiarskich o 10.
-Hej kochana- przywitałam sie z Dagmarą buziakem w policzek
-Cześć, przepraszam Aguś ale muszę jeszcze zjeść śniadanie, bo dzisiaj rano Misiek zajął się Olim i wiesz, mialam ranek dla siebie
-Jasne, pomóc ci?
-Nie, dziękuję
Daga zrobiła sobie śniadanie i usiadłyśmy do stołu
-Jutro chłopaki mają mecz wyjazdowy, jedziemy?- spytała
-Tak, tylko tak sobie myślłam, że może zrobimy im niespodziankę, i zabierzemy Olka ale nie powiemy im, że jedziemy. Wykręcimy się jakoś. Będzie fajnie, naladują się pozytywną energią, wiesz, będzie dobrze
-To dobry pomysł, muszę tylko Olisiowi powiedzieć, żeby nic tacie nie mówił- zaśmiala się
-To co jedziemy?
-Jasne, gotowa?
-Tak, a ty?
-Tak.
-To chodźmy
Chodziłyśmy po galerii ok. 4 godzin by udaç się na małą przerwę. Zamówiłyśmy w cukierni dwie kawy i oglądałyśmy nowe zdobycze. Jak na dwie godziny shoppingu to miałyśmy całkiem sporo. Ja miałam 2 bluzki, 1 top, spódniczkę skórzaną, miętowe rurki, czarne i jeansowe shorty, czerwony kardigan i czarne wysokie czółenka. Daga kupiła małą czarną, niebieską sukienkę z baskiną, czerwone i czarne wysokie czółenka, okulary przeciw słoneczne, kurtkę jeansową i luźną spódniczkę na lato.
-No cóż mnie chyba wystarczy na conajmniej miesiąc.- powiedziałam
-Oooj taaak. Tylko został jeszcze Oli- odpowiedziała nie za bardzo zachwycona.
-Nie przejmuj sie, wyślemy chłopaków
-Już to widze
Zaśmiałyśmy sie. Ale przyjemności nie trwały długo. Dostałan telefon od Kaśi, podobno coś pilnego. Przeprosiłam Dagmare i pojechałam do mieszkania Kasi.
-Kochana mów co sie stało
-Jestem w ciąży
-Aaaaaaa! O boże gratuluje Kasia. Jej, cieszysz sie?
-Tak
Kasia i jej narzeczony byli razem 4 lata. Świetnie sie dogadywali, cieszyłam sie.
-Opowiadaj
-Trzeci tydzień.
-Planowane?
-Nie do końca. Skończyły mi sie tabletki. A tobie?
-Też mi sie skończyły ale ja z Bartkiem jeszcze nie planujemy,.wiesz... Boże ale masz fajnie.
-Tak wiem, ale sie strasznie boje.
-Czego?
-Wszystkiego. Czy dam sobje rade, czy my damy sobie rade. To mnie z lekka przeraża.
-Nie przejmuj sie, będzie dobrze.
Gadałyśmy jeszcze 2 godziny i musiałam wracać do domu. Szybko ruszyłam do Bełka.
Przywitałam sie z panem ochroniarzem i poszłam do mieszkania. W kuchni świeciło sie światło. Uhuhuh coś sie szykuje.
Ale zdziwiłam sie troche, w naszym salonie siedziała jakaś blondynka. Siedziała koło Bartka przy stole, popijając herbate.
-Cześć- powiedziałam nie pewnie
-O cześć, Aga, poznaj nową menagerkę klubu. Ilona Gawron..
-Miło mi Ilona
-Również, Aga- powiedziałam ze sztucznym uśmiechem
-To ja sie może będę zbierać. Do zobaczenia w pracy. Cześć Agnieszka- prychnęła i wyszła, uśmiechając sie jeszcze do Bartka
Spojrzałam na niego wymownie i poszłam do łazienki. Zamknęłam drzwi i wzięłam relaksującą kąpiel.
Założyłam krótkie spodenki i top od piżamy z misiem. Bartek oglądał coś w TV a ja robiłam sobie kakao.
Usiadłam na drugim końcu sofy i udawałam, że oglądam. Spojrzał na mnie i sie zaśmiał.
-Jesteś zazdrosna
-Nie
-Taaak jesteś!
-Nie nie jestem, okej?!
-Spokojnie
-A jak kurde mam być nie zazdrosna jeśli jakaś diwa siedzi o 20 u nas w salonie i rozmawia z twoim chłopakiem, co?
-Oj Isia daj spokój
-Isia?
-No a co?
-Nie nic
-Mam focha
-Rozumieeeem- powiedział i wrócił do oglądania.
Oj no byłam zazdrosna. Jeszcze będą razem pracować. Aż przeszły mnie dreszcze co ta... będzie robić. Byłam zmęczona i poszłam do sypialnii, padłam na łóżko i od razu zasnęłam. Czułam w nocy jak Bartek przykrył mnie kołdrą, położył sie obok i położył swoją rękę na moim biodrze. Uśmiechnęłam sie tak, żeby nie zobaczył. Szepnął jeszcze dobranoc i też zasnął.
__________________________________________________________________
Hej ;*
Przepraszam, że nie dodawałam rozdziałow ;_;
Ale strasznie sie jaram bo dostałam autograf od Małgorzaty Niemczyk! ;D ♥ Więc już niedługo pojawi się nowy epizod. Do zobaczenia ;3
Subskrybuj:
Posty (Atom)