niedziela, 15 września 2013

Rozdział ósmy

Trzy dni później;
-I co zastanowilaś się już?- zapytał z nadzieją w głosie  Bartek
-Tak. Nie było łatwo ale musimy spróbować. Dogadujemy się  dobrze. Nie chciała bym tego zmarnować. Poza tym, jesteś inny. W pozytywnym sensie inny. Inny niż Ci wszyscy cholerni egoiści. Inny niz Ci, którzy myśą tylko o jednym. Inny niż wszyscy. A przynajmniej  tak mnie się wydaje- usmiechnęłam  się.
Bartek podszedł do mnie i przytulił.
-Dziękuję- szepnął mi prosto do ucha.
-Od początku w Tobie było coś wyjątkowego. Nie jestes jak tania, która przychodzi na mecz i cycki wylweaja jej się ze stanika. Pomimo tego, że jesteś siostrą Michała to nie pociągają Cie nadmiernie siatkarze. Jesteś naturalna i taka Cię poznałem. I taką kocham.


Pięć  dni później:
Dzisiaj nareszcie wychodze ze szpitala. Uświadomiłam Sobie co czuje do Kurka. Postanowilam dać mu szansę. Miał mnie dzisiaj odebrac. Daga i Michał nie mogą. Musieli pojechać z Olim do lekarza do Łodzi. Byla 17 a Bartka jeszcze nie było. Gdzie On kuźwa jest. Stałam pod szpitalen na mrozie -10. Byl 21 grudzień. Wreszcie przyjechal. 
-Przepraszam za spóźnienie. -powiedzial całując mnie w policzek.- Proszę to dla Ciebie. 
Wyjął zza Siebie czerwoną różę.
-Róże, o tej porze roku?
-Ma sie te sposoby
-Jak tam chcesz. Jedź do Galeri. Musimy kupic prezenty.
-Chyba powinaś najpierw odpocząć
-Odpoczywałam wystarczająco dużo. W szpitalu
-Jak tam chcesz
Uśmiechnęłam się. Ruszyliśmy. Dojechaliśmy do galerii.  Od razu udałam się dk sklepu z zabawkami. Dla Olisia musi być najlepsze. Długo wybierałam. Bartek przyniósł wielką koparkę. Dołożyłam do tego olbrzymiego białego misia. No to teraz już spokojnie. Poszliśmy do Daglasa. Wybrałam Dadze perfumy i zestaw olejów zapachowych. 
-Nie żeby coś ale dla Michała przydał by się nowy x-box i...
-Karaokę- dokończyłam. Kto jak kto ale mój brat to umiejętności miał. Kupiliśmy jeszcze prezent dla Kuby i rodziców Bartka. Obładowani wyszliśmy że sklepu. 
-No to ciekawe gdzie my to schowany?- powiedział teatralanie Bartosz
-No co? Olisiowi zawsze tak kupuje.- powiedzialam wyszczerzona.
Zawsze uwielbialam kupowac Oliwierowi wieeelkie prezenty. Żadna cena nie jest warta tego promiennego usmiechu na jego ustkach. Co prawda Oli nadal wierzy w Mikołaja ale i tak zawsze wie komu dać buziaka. Jest przesłodki. Kocham Go! A dla Bartusia też się coś znajdzie. Ale doradze się Michała. Albo nie. To ma być niespodzianka! Nikt się nie dowie. Nawet Daga. Dojechaliśmy do Kurkowego mieszkania. Nie powiem pierwsze wrażenie bylo ogromne. Strzeżone osiedle. Zielone trawniki. Duże tarasy. Miejsce na ognisko. Prywatny parking. Bramki do nogi. No i oczywiście siatka. Z lekka zdziwiło mnie wnętrze. Z doświadczenia spodziewałam się bałaganu. Porozrzucanych ubrań. Nie pozmywanych naczyń itd. A tu prosze porządek większy niż u mnie. Od razu moją uwagę przykuł piękny przestronny salon łączony z kuchnią i szklane drzwi stanowiące wyjście na taras. Salon był sporych rozmiarów. Ściany pomalowane na biało. Na jednej ściane znajdował się ogromy telewizor a pod nim mały regał na filmy i kominek. Na przeciwko kominka stała wielka niebieska sofa. I nie za duży szklany stoliczek. Druga ze ścian stanowiła coś w rodzaju wielkiego muzeum pamiątek i nagród Bartka. Wisiało tu wiele medali i pucharów. Koszulki z klubów, na których koledzy zostawiali podpisy, oprawione były w antyramy i również się tam znajdowały. Było też wiele zdjęć. Na jednych był Kurek z bratem. Na innych z rodzicami. Na jeszcze innych reprezentacja i kluby. Miał też kilka swoich zdjęć z Winiarem. Nie często faceci dzielą się swoimi wspomnieniami. Stała też pokaźna chionka. Komiek ozdobiony świątecznymi dekoracjami idealnie komponował się z pięknie przybraną choinką. Kuchnia też nie należala do tych małych. W kolorze kawy z mlekiem, z jasnymi szafkami. Nie za duży okrągły stół i trzy krzesła. Lodówka i zmywarka wyglądaly jak szafki. Ekspress do kawy. Oczywiście podstawa. Kilka innych urządzeń. Poszłam dalej. Tajemnicze drzwi. Otworzyłam a moim oczom ukazały się schody. Nie pewnie weszlam na gòrę. Otworzylam pierwsze lepsze drzwi. Zamurowalo mnie. Ujrzalam sypialnię. Ale nie taką zwykłą. Trzy ściany w ciepłej zieleni. I.jedna ta, która była magiczna. Biała. A na niej...wielkie drzewo genealogiczne. Dziadkowie. Rodzice. Wujkowie. Ciocie. Brat. I...Kurek. Na środku oczywiście. Obok pusta gałąź. Czekała na jego jedyną. Nie wiem dlaczego ale się wzruszyłam. Nigdy nie pomyślałam, że facet może być aż taki rodzinny i ciepły. 
-Aga! Chodź na taras.
Bartosz wolał mnie z dołu
-Już idę.
Taras. Coś pięknego. Trawnik. Kilka drzewek. Grill. Tak. Wbrew pozorom to taras ale na parterze. Coś raczej jak ogródek. Ławki. Stòł. Kwiatki przy drzwiach. I to wszystko tak pięknie przykryte śniegiem. Cudownie.
-Wow. Nie wiem co powiedzec. Nawet dom Winiara tak nie wygląda. Przyznam, że mnie zaskoczyłeś
-To akurat moja specjalność. Zrobie jakąś kolację i może obejrzymy film? Co ty na to? - spytał zabawnie poruszając brwiami.
-Hmm...kuszące. Ale pod jednym warunkiem
-Słucham
-Rozpal kominek.
Po pól godzinie wreszcie zasiedliśmy przed telewizorem. Włączyliśmy jakąś komedię. Wpatrywałam się w ogień. To już nie bedzie to samo. Nigdy nie bedzie jak wcześniej. Jeszcze nigdy nie spędzałam świąt u boku chłopaka. Zawsze rodzinnie. Co roku w jednym dniu świąt Michał z Dagą i Olim wyjeżdżali do rodziny Dagmary. Zostawałam sama. W Boże narodzenie. Wszyscy inni spędzali ten czas z bliskimi a ja sama. Nie mialam tego za złe Michałowi. Nigdy! Cały czas siedzialam mu na głowie bo nie potrafiłam być samodzielna.
Ale zostawmy ten temat. Lepiej zastanowie się co kupić Kurasiowi. Hmm...sama nie wiem. Coś sie wymyśli.
-Aga, żyjesz? Zrobić Ci kakao?
-Tak, jasne. Przepraszam.
Bartosz pokiwal głową i poszedł do kuchnii.
Resztę wieczoru spędziliśmy w bardzo miłej atmosferze.
Umyłam się i "walnęłam" na łóżko atakującego, które lekko zaskrzypiało.
-Aga bo mi łóżko zarwiesz. Zluzuj trochę z żelkami.
-Haha, bardzo śmieszne- powiedziałam ironicznie - pożałujesz tego kiedyś zobaczysz- mówiąc ostatni wyraz wytknełam mu język.
-Dobranoc- powiedział i pocałował mnie w czoło.
-Dobranoc- powiedziałam wtulając się w jego silne ramiona. Odpłynęłam w krainę Morfeusza...

________________________________________________
Hmm...Co by tu powiedzieć...? Dopadł mnie brak weny. Poza tym  dużo nauki wiążące się z gimbazą. Rozdział taki sobie... Nudny i monotonny. Ale co zrobić? Postaram się to naprawić. Co więcej obiecuję. Mam nadzieję, że się do mnie nie zniechęciliście. I czekaliście. Dziękuję wam za to ;*

3 komentarze:

  1. Ja czekałam i czekam na następny ;) Widzę że nie tylko u mnie brak weny .___.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam na kolejny rozdział :
    http://sztuka-zycia-to.blogspot.com/2013/09/rozdzia-lvii.html

    OdpowiedzUsuń
  3. 27 year old Librarian Hermina Brumhead, hailing from Cold Lake enjoys watching movies like "Christmas Toy, The" and Knitting. Took a trip to Medina of Fez and drives a Ferrari 275 GTB/4. przydatne zrodlo

    OdpowiedzUsuń