niedziela, 27 października 2013

Rozdział dwunasty

Obudziłam sie rano razem z Bartkiem. On w pośpiechu spakował potrzebne rzeczy i dawając mi buzi w policzek sie pożegnał. Ja też ubrałam sie w coś zwykłego bo potem i tak zakładamy z Dagą koszulki klubowe. Zjadłam śniadanko, poprawiłam make-up, torebka... I gotowa! Pojechałam do Winiarskich. Pomogłam Dadze ogarnąć zaspanego Olka i pojechałyśmy w stronę Kędzierzyna. Włączyłyśmy sobie radio ale nie na full'a bo Oli spał. Śpiewałyśmy i gadałyśmy o chłopakach
-Widziałaś tą nową ze SKRY?
-Tą Ilonę?
-Tak
-Widzieć to nie widziałam ale Michał mówił, że to biwa menagerka i wczoraj zamiast treningu mieli prezentacje i takie pierdoły, a co?
-Nie bo wczoraj była u nas. Właściwie to u Bartka, wiesz gadali i sie śmiali, niby nic ale tak po pierwszym dniu zapraszać kogoś o 20 do mieszkania, tymbardziej jeśli sie ma dziewcznę. Uhh
-Nie przejmuj sie, musimy sie pozytywnie nastawiać do meczu. Chłopaki sie ucieszą jak nas zobaczą. Będzie fajnie. - uśmiechneła sie..
Przed nami jeszcze 2 godziny jazdy. Oli sie obudził i jak zwykle marudził, że jest głodny co skutkowało dwoma postojami i śpiewaniem na cały głos.
Już nie mogłam sie doczekać. Kibicowanie bratu a chłopakowi to troche co innego i strasznie sie napaliłam. Miałam ochotę zdzierać całe gardło, żeby móc przekrzyczeć kibicòw KK, a przecież nie dojechałyśmy nawet. Nieźle sie zapowiada.
Na miejscu byłyśmy nieco później niż sie spodziewałyśmy. Mecz zaczynał sie o 18, więc miałyśmy jeszcze 3 godziny. Postanowiłyśmy iść z Olkiem do figloraju. On sie bawił a ja z Dagmarą siedziałyśmy przy stolikach obok, piłyśmy kawe i dostałyśmy gratisowe babeczki.
-Masz koszulki?- spytałam
-Tak, dla ciebie też
-Dzięki za przechowanie- powiedziałam wyciągając rękę po przedmiot.
Sprawdziłam widomości na telefonie. Na ciachach był artykuł o Bartku i jego jakże " spektakularnej" grze w ostatnim meczu. I końcowe pytanie ; Czyżby motywacje dawała mu ta o to dama?" i moje zdjęcie z Kubą. Pokazałam to Dadze i obie zaczełyśmy sie śmiać.
Kiedy została godzina do meczu zaczełyśmy sie zbierać na hale. Po wielkich trudach wreszcie znalazłyśmy jakieś miejsce na parkingu. Na boisku zawodnicy obu drużyn już sie rozgrzewali. Zajełyśmy z Dagą i Olim miejsca w specjalnym sektorze. Chciałyśmy, żeby pòki co chłopaki nas nie zobaczyli. Tylko Oliwier od razu pobiegł do barierek, żeby lepiej widzieć.
Bartek:
I znowu rutyna... Dojazd na hale, meldunek u trenera, zajęcia miejsca w autokarze, przybiegnięcie jak zwykle zresztą spóźnionego Michała, tradycyjny opieprz od trenera i...
-Siema stary
-Jak Daga, lepiej sie czuje?
-Tak całkiem nieźle, ale nie przyjedzie na mecz.
-Tak wiem, Aga z nią zostaje, właściwie to z Oliwierem.
-A jak tam u was?- poruszył cwaniacko brwiami
-Haha, jeśli o to chodzi to dobrze, dobrze
-Haha, słyszałem, że podobno masz wątpliwości co do przedłużenia kontraktu w Skrze
-No wiem, mam już pomysłów. Już w zeszłym sezonie miałem propozycje z Rosji, konkretnie z Moskwy
-A co na to Aga?
-Nie mówiłem jej o tym...
-Będzie strasznie wściekła, ona sie nie przeprowadzi. Jest za wrażliwa, bez Kaśki, Dagi, Oliego, ona nie przeżyje. To będzie dla niej zbyt wiele. Uwież mi znam ją
-Wiem, ale musze sie rozwijać. To dla mnie też nie łatwe ale wiesz...
Reszta drogi minęła całkiem szybko jak na 5 godzin.
I zowu rutyna...spotkanie w jakimś hotelu. Mowa od trenera, przyjście na hale, rozgrzewka, wypełnianie sie hali. Na szczęśćie nie zabrakło kibiców z Bełchatowa. Pół godzinna rozgrzewka i prezentacja
Aga:
Prezentacja już sie skończyła. Pewne wyjście obu szóstek. I rozpoczęła sie walka na doping. Kibiców z Bełka nie było co prawda tylu co z K-K ale była moc. Ja też bardzo to przeżywałam.
Pierwszy set niestety padł łupem Zaksy. Ale chłopaki sie nie załamali i spokojnie wygrali drugi. Trzeci set też zwycięsko dla Skry. W przerwie między akcjami byłam pokazana na telebimie, ale chłopaki tego nie zobaczyli. Najbardziej wyczerpujący był nie wątpliwie ostatni set. Gra na przewagi wyczerpywała psychicznie zawodników ale sie nie poddali. I wygrali. Kiedy po chwili rodziny mogły wejść na boisko, biegiem rzuciłam sie Bartoszowi na szyje. Lekko zdziwiony wpoił sie w moje usta. Jego oczy od razu pojaśniały z radości, niczym u małego dziecka.
-Byłeś świetny- powiedziałam, przytulając sie do niego bardzo mocno- aleee to nie zmienia faktu iż jestem na cb troche zła za wczoraj- złożyłam ręce w geście obrażenia.
Na reakcje długo nie musiałam czekać, Bartek wziął mnie na ręce i kręcił sie dookoła. A potem wylądowaliśmy na boisku tarzając sie ze śmiechu
-Wybaczysz?- spytał kiedy leżeliśmy na parkiecie
-Jak mnie złapiesz- powiedziałam i zaczęłam uciekać.
Nie miałam szans bo Bartosz był szybszy ode mnie i kiedy mnie złapał, czule objął w pasie
-Teraz już tak, zdajesz sobie sprawe, że jutro będziemy na pierwszych stronach gazet.
-Pff, już dzisiaj wszędzie w necie, na fb i innych potralach
-Ciachach?
-No np
-Nie szkodzi, daj buziaka
Naszą chwilę przerwał niestety Michał, który zawołał Bartka na konferencje. Razem z Winiarskimi również tam poszliśmy. Konfa nie trwała długo. Niestety gtacze Skry nie wracają do domu. Za 3 dni mecz w lidze mistrzów więc muszą mieć więcej treningów. Nie byłam smutna. Przecież to kilka dni.
Siedziałam w domu 2 dni, nie robiłam nic. Cały czas źle sie czułam i wszystko mnie irytowało. O 15 zaczęłam sie zbierać na mecz. Po dojechaniu na hale, zajęłam miejsca koło Dagi i Oliwiera. Doping dochodzący z hali strasznie mnie denerwował. Głowa pękała i było niedobrze. Szybko pobiegłam do łazienki.... Po ogarnięciu sie, wziełam kilka tabletek i wróciłam na miejsce.
Skra wygrała 3:0. Radość na ich twarzach była ogromna. Bartek spojrzał na mnie i od razu przytulił. Ale przytulił za mocno
-Ej, to boli, Bartek
-Przepraszam
Dał mi buziaka w usta ale ja zachwiałam sie na nogach i zemdlałam...
Bartosz;
-Aga? Ej kotek? Halo?! Daga zadzwoń na pogotowie. Szybko! Aga spokojnie.
Karetka zabrała Age do szpitala na badania. Nie cierpliwie siedziałem pod salą. Lekarz powiedział, że mogę do niej wejść i to nic tak bardzo poważnego. Dzięki Bogu
Aga:
-Pani Agnieszko mam dla Pani wspaniałą wiadomość. Jest Pani w ciąży!-usłyszałam głos lekarki
-Ale, że co proszę?
-To co pani słyszała. To trzeci tydzień. Wszystko w porządku?
-Tak. Tak. Oczywiście tylko czy mogła by pani nie mówić mojemu chłopakowi?
-Oczywiście
-Dziękuję
O jezus ja w ciąży. To troszku zawcześnie. Jak ja sobie poradze.
Bartek wszedł do sali. Nie wiedziałam nic. Nie chciałam mu jeszcze mówić. On nie może teraz sie tym przejmować. On musi rozwijać kariere.
-Kici co powiedziała lekarka?
-To nic poważnego. Tylko zatrucie. Wszystko będzie ok. Nie martw sie.
-Boże już sie bałem
Pocałował mnie w czoło. Miałam cholerne wyrzuty sumienia, że mu nie powiedziałam ale tak będzie lepiej. Zostawie to w tajemnicy narazie.
Bełchatowianie mieli teraz kilka spokojniejszych dni. Tylko dwa treningi dziennie bo mecz będzie dopiero za 2 tyg. Nie wiem jak długo uda mi się trzymać to w tajemnicy. Więcej czasu z Kurkiem, było dla mnie coraz trudniejsze. Coraz bardziej bałam sie, że on może sie dowiedzieć. Starałam sie podchodzić do tego normalnie. Ale to kurwa nie było takie łatwe.
Miesiąc później;
Skrze szło bardzo dobrze. Dzisiaj razem z Bartkiem miałam dzień leniuchowania.
-Kici masz gume do żucia?
-Tak gdzieś w torebce poszukasz sobie?
-Ok
Bartka nie było kilka dłuższych chwil
-Kiedy zamierzałaś mi o tym powiedzieć?!- spytał zły dzierżąc w dłoni kopertę ze skierowaniem na USG
-To nie tak jak myślisz
-A więc prosze, słucham
-Nie chciałam ci tego mówić bo uznałam że masz teraz ważniejsze sprawy- mòwiłam powili zalewając sie łzami
-Dla mojego dobra! Czy ty siebie słyszysz?! Z resztą....-spojrzał na mnie lodowatym wzrokiem
-Bartek poczekaj!- krzyczałam,
Bez skutecznie. Bartek wybiegł z mieszkania, głośno trzaskając drzwiami
Zalałam sie łzami. Zachowałam sie jak totalna idiotka nie mówiąc mu o ciąży. Kurwa, co ja sobie myślałam. Ze złością rzuciłam talerz z chipsami, które Bartek miał jeść. Potłuczone szkło, i pełno jedzenia. Co ja zrobiłam?! Osunęłam sie po ścianie, schowałam głowę w kolana i zaczęłam szlochać. Łkać niczym małe dziecko. Nie pragnęłam teraz niczego innego niż schować się w Bartkowych ramoinach. Chciałam tego jak nigdy wcześniej. Ciepłych słów, bliskości, ale to wszystko moja wina. Zachowałam się jak egoistka. Totalna, narcystyczna egoistka. To wszystko było takie nie fair. Wiedziałam, że pewnie nie obyło sie bez komentarzy wscpiskich sąsiadek, że zaraz zacznie się .ruj telefonów, wielka matczyna troska ze strony brata i jego żony. Masz tego wszystkiego dość. Najchętniej rzuciłabyś sie w przepaść. Walnełaś sie na kanape i trwałaś tak. Przysnełaś. Obudził cię głos Michała
-Jezus Maria, Aga co ty zrobiłaś?
Znowu zaczęłaś płakać, wtuliłas sie w brata. On ścisnął cie mocno.
-Wyjaśnisz co sie stało?
-Jestem w ciąży
-Że co?
-Słyszałeś chyba
Przytulił mnie jeszcze raz.
-Aga odpocznij. Ogarnij sie i idź spać. Bartek wróci jak ochłonie. Daj mu czas.
-A co jeśli nie wróci?


_______________________________________________________
Hej ;*
No to także tego...;) Komentujcie i oceniajcie

1 komentarz: