czwartek, 28 listopada 2013

Rozdział trzynasty

"W upadku najgorsza jest świadomość 
przez co się upada"



-Wróci. Zrobie ci coś do jedzenia. Idź
Reszta dnia minęła bardzo szybko. Zasnęłam zmęczona i przytłoczona emocjami.
Wstałam rano i zjadłam małe śniadanie. Ubrałam jakąś luźniejszą bluzkę i prędko pojechałam do mojej lekarki. Pielęgniarka zaprosiła mnie do gabinetu.
-Dzień dobry Pani Anieszko
-Witam
-To co zaczynamy, tak?
-Tak
-Tydzień dziewiąty
Kiedy pani Julia miała zaczynać w sali pojawił się zdyszany Bartosz. Usiadł koło mnie na krzesełku.
-A więc tak...dziecko jest jeszcze bardzo małe ale na badaniu USG państwo je zobaczą. Płci nie da sie jeszcze określić. Przepraszam muszę iść po żel, zaraz wracam.
W gabinecie panowała ta cholerna niezręczna cisza. Nie miałam odwagi nic powiedzieć. Chciałam wziąć Bartka za ręke ale ją odsunął. Coś w sercu mnie ukuło. Na szczęście przyszła pani Julia.
-Prosze sie położyć- nakazała miłym gestem
Posłusznie położyłam sie na kozetce i podwinęłam turkusową bluzkę. Kiedy lekarka nakładała zimny żel przeszedł mnie dreszcz
-Spokojnie. Widzą państwo, tu są malutkie rączki i główka. Nóżki są o tutaj.
Uśmiechnęłam sie do siebie, kiedy zobaczyłam coś tak małego i mojego.
Pani Julia dała mi zdjęcie maluszka i zaleciła dbać o siebie a w razie zasłabnień zgłosić sie do niej.
-Przyszedłeś- powiedziaałam kiedy wyszliśmy już z gabinetu
-Nosisz moje dziecko. Bynajmniej moje- powiedział nadal obrażony
-Twoje, wątpisz?
Nic nie powiedział tylko szedł dalej. -Co masz teraz zamiar zrobić?- spytał
-Nie wiem. Napewno zacznę od zabrania swoich rzeczy z twojego mieszkania a potem poszukam czegoś bliżej Łodzi, póki co chce jeszcze studiować
-Jak chcesz to połączyć?
-Jakoś sobie poradze- odprychnęłam
-Nie powinnaś sie przemęczać
-Od kiedy to sie mną interesujesz?!
-Masz moje dziecko!
-Twoje?! Chyba nasze!
-Ważne, żeby mu sie nic nie stało
-Aha, czyli ja sie juz nie licze?! Dziękuję. Wiesz co Kurek?! Jesteś niedojrzały! Zachowujesz sie jak dziecko! Nawet gorzej. Daj sobie ze mną spokój! Nie odwoź mnie, poradze sobie. Żyjemy w 21 w, jest coś takiego jak taxi! Do zobaczenia panie Kurek!
Trzasnęłam drzwiami od kliniki i zamówiłam taxe, wiem, że nie powinnm sie denerowć. Ale jak wytrzymać. Pojechałam pod dom kochanego braciszka.
Bartosz:
Wróciłem do mieszkania. Cały dom przepełniony był cytrusowymi perfumami Agnieszki. Boże Kurek, jesteś idiotą! Nie dość, że możesz stracić dziecko to jeszcze najukochańszą osobę na świecie. Nie ważne jak sie zachowała, sam nie jesteś lepszy! Jedź do niej i ją przeproś, nie pozwól jej odejść. Stracisz wszystko!
Aga:
Poszłam do mojego pokoju bo w domu nie było nikogo. Siedziałam cały dzień w łóżku i płakałam.
Kolejny miesiąc  wyglądał tak samo. Aga codziennie siedziała w domu i unikała spotkania z Bartkiem. Bartek zapracowany codziennie chodził na treningi.
Kiedy nadszedł dzień meczu widział ją. Widział ją na trybunach a serce zabiło mu mocniej kiedy miała na sobie jego koszulkę. Wyglądała pięknie pomimo nie małych worków pod oczami. Kochał ją całym sercem a teraz jeszcze kochał ich oboje
Przyszłam na mecz tylko za namową Dagi i Michała, a że nie było innej koszulki musiałam założyć tą z nazwiskiem Kurek. Siedziałam w pierwszym rzędzie w specjalnej strefie.
Był finał Ligi mistrzów. Nie mogłam opuścić tego meczu. Skra nie miała najlepszej formy. Zenit pokonał ich w pierwszym secie do 15, chłopaki sie nie załamali. W drugim secie odegrali sie i to Zwnit przegrał do 16. W trzecim nasi tez wygrali ale niestety poszedł lupem Zenitu Kazań. Tie-breaku też nie wygraliśmy.
Chłopaki się załamali. Z ich oczu płynęły łzy. Leżeli na boisku i cała determinacja się ulotniła. Wiedziała, że oni potrzebują teraz wsparcia ale jeszcze nie można było do nich podejść.
 Co z tego, że Bartek został najlepszym atakującym, co z tego, że Michał ył najlepszym przyjumjącym, co z tego, że Mariusz był najlepszym zawodnikiem turnieju. Co z tego? Bez zwycięstwa to tylko nic nie znaczące statuetki, których oni i tak mają już co najmniej kilkanaście. Po ceremonii, żaden z nich nie miał najmniejszej ochoty udzielać wywiadu.
Powoli podeszłam do smutnego zawodnika z numerem 7. Staliśmy przed sobą, twarzą w twarz, w cztery oczy. Kiedy BArtek chciał cos powiedzieć wtuliłam się w ngo bez słowa. Po prostu zmiażdżyłam go swoim uścskiem, który on odwzajemnił. Spojrzałam w jego niebieskie tęczówki i zatopiłam się w jego malinowych ustach.

-Przepraszam. Byłem totalnym idiotą. Teraz wiem, że popełniłem błąd. Prosze nie zostawiaj mnie. Nie teraz. Nie jutro. Nigdy
Uniòsł mój podbródek i starannie wpoił sie w moje usta.
Pieprzyć asretywność!
-Skąd mam wiedzieć, że przy kolejnym kryzysie mnie nie zostawisz?
 -Obiecuje. Jesteś wtygodniu ciąży. Masz w sobie coś najważniejszego dla mnie. No i jesteś osobą, dla której zrobie wszystko. Kocham cie. Prosze. Wybacz
Nie powiedziałam nic tylko wtuliłam sie w jego tors. Szczerze mówiąc brakowało mi tego.




Hej ;*
Krótko ale na temat ;D Takie masło maślane....przepraszam... Już sama.nie wiem czy sie podoba czy tylko z nudów ktoś to czyta ;c

niedziela, 27 października 2013

Rozdział dwunasty

Obudziłam sie rano razem z Bartkiem. On w pośpiechu spakował potrzebne rzeczy i dawając mi buzi w policzek sie pożegnał. Ja też ubrałam sie w coś zwykłego bo potem i tak zakładamy z Dagą koszulki klubowe. Zjadłam śniadanko, poprawiłam make-up, torebka... I gotowa! Pojechałam do Winiarskich. Pomogłam Dadze ogarnąć zaspanego Olka i pojechałyśmy w stronę Kędzierzyna. Włączyłyśmy sobie radio ale nie na full'a bo Oli spał. Śpiewałyśmy i gadałyśmy o chłopakach
-Widziałaś tą nową ze SKRY?
-Tą Ilonę?
-Tak
-Widzieć to nie widziałam ale Michał mówił, że to biwa menagerka i wczoraj zamiast treningu mieli prezentacje i takie pierdoły, a co?
-Nie bo wczoraj była u nas. Właściwie to u Bartka, wiesz gadali i sie śmiali, niby nic ale tak po pierwszym dniu zapraszać kogoś o 20 do mieszkania, tymbardziej jeśli sie ma dziewcznę. Uhh
-Nie przejmuj sie, musimy sie pozytywnie nastawiać do meczu. Chłopaki sie ucieszą jak nas zobaczą. Będzie fajnie. - uśmiechneła sie..
Przed nami jeszcze 2 godziny jazdy. Oli sie obudził i jak zwykle marudził, że jest głodny co skutkowało dwoma postojami i śpiewaniem na cały głos.
Już nie mogłam sie doczekać. Kibicowanie bratu a chłopakowi to troche co innego i strasznie sie napaliłam. Miałam ochotę zdzierać całe gardło, żeby móc przekrzyczeć kibicòw KK, a przecież nie dojechałyśmy nawet. Nieźle sie zapowiada.
Na miejscu byłyśmy nieco później niż sie spodziewałyśmy. Mecz zaczynał sie o 18, więc miałyśmy jeszcze 3 godziny. Postanowiłyśmy iść z Olkiem do figloraju. On sie bawił a ja z Dagmarą siedziałyśmy przy stolikach obok, piłyśmy kawe i dostałyśmy gratisowe babeczki.
-Masz koszulki?- spytałam
-Tak, dla ciebie też
-Dzięki za przechowanie- powiedziałam wyciągając rękę po przedmiot.
Sprawdziłam widomości na telefonie. Na ciachach był artykuł o Bartku i jego jakże " spektakularnej" grze w ostatnim meczu. I końcowe pytanie ; Czyżby motywacje dawała mu ta o to dama?" i moje zdjęcie z Kubą. Pokazałam to Dadze i obie zaczełyśmy sie śmiać.
Kiedy została godzina do meczu zaczełyśmy sie zbierać na hale. Po wielkich trudach wreszcie znalazłyśmy jakieś miejsce na parkingu. Na boisku zawodnicy obu drużyn już sie rozgrzewali. Zajełyśmy z Dagą i Olim miejsca w specjalnym sektorze. Chciałyśmy, żeby pòki co chłopaki nas nie zobaczyli. Tylko Oliwier od razu pobiegł do barierek, żeby lepiej widzieć.
Bartek:
I znowu rutyna... Dojazd na hale, meldunek u trenera, zajęcia miejsca w autokarze, przybiegnięcie jak zwykle zresztą spóźnionego Michała, tradycyjny opieprz od trenera i...
-Siema stary
-Jak Daga, lepiej sie czuje?
-Tak całkiem nieźle, ale nie przyjedzie na mecz.
-Tak wiem, Aga z nią zostaje, właściwie to z Oliwierem.
-A jak tam u was?- poruszył cwaniacko brwiami
-Haha, jeśli o to chodzi to dobrze, dobrze
-Haha, słyszałem, że podobno masz wątpliwości co do przedłużenia kontraktu w Skrze
-No wiem, mam już pomysłów. Już w zeszłym sezonie miałem propozycje z Rosji, konkretnie z Moskwy
-A co na to Aga?
-Nie mówiłem jej o tym...
-Będzie strasznie wściekła, ona sie nie przeprowadzi. Jest za wrażliwa, bez Kaśki, Dagi, Oliego, ona nie przeżyje. To będzie dla niej zbyt wiele. Uwież mi znam ją
-Wiem, ale musze sie rozwijać. To dla mnie też nie łatwe ale wiesz...
Reszta drogi minęła całkiem szybko jak na 5 godzin.
I zowu rutyna...spotkanie w jakimś hotelu. Mowa od trenera, przyjście na hale, rozgrzewka, wypełnianie sie hali. Na szczęśćie nie zabrakło kibiców z Bełchatowa. Pół godzinna rozgrzewka i prezentacja
Aga:
Prezentacja już sie skończyła. Pewne wyjście obu szóstek. I rozpoczęła sie walka na doping. Kibiców z Bełka nie było co prawda tylu co z K-K ale była moc. Ja też bardzo to przeżywałam.
Pierwszy set niestety padł łupem Zaksy. Ale chłopaki sie nie załamali i spokojnie wygrali drugi. Trzeci set też zwycięsko dla Skry. W przerwie między akcjami byłam pokazana na telebimie, ale chłopaki tego nie zobaczyli. Najbardziej wyczerpujący był nie wątpliwie ostatni set. Gra na przewagi wyczerpywała psychicznie zawodników ale sie nie poddali. I wygrali. Kiedy po chwili rodziny mogły wejść na boisko, biegiem rzuciłam sie Bartoszowi na szyje. Lekko zdziwiony wpoił sie w moje usta. Jego oczy od razu pojaśniały z radości, niczym u małego dziecka.
-Byłeś świetny- powiedziałam, przytulając sie do niego bardzo mocno- aleee to nie zmienia faktu iż jestem na cb troche zła za wczoraj- złożyłam ręce w geście obrażenia.
Na reakcje długo nie musiałam czekać, Bartek wziął mnie na ręce i kręcił sie dookoła. A potem wylądowaliśmy na boisku tarzając sie ze śmiechu
-Wybaczysz?- spytał kiedy leżeliśmy na parkiecie
-Jak mnie złapiesz- powiedziałam i zaczęłam uciekać.
Nie miałam szans bo Bartosz był szybszy ode mnie i kiedy mnie złapał, czule objął w pasie
-Teraz już tak, zdajesz sobie sprawe, że jutro będziemy na pierwszych stronach gazet.
-Pff, już dzisiaj wszędzie w necie, na fb i innych potralach
-Ciachach?
-No np
-Nie szkodzi, daj buziaka
Naszą chwilę przerwał niestety Michał, który zawołał Bartka na konferencje. Razem z Winiarskimi również tam poszliśmy. Konfa nie trwała długo. Niestety gtacze Skry nie wracają do domu. Za 3 dni mecz w lidze mistrzów więc muszą mieć więcej treningów. Nie byłam smutna. Przecież to kilka dni.
Siedziałam w domu 2 dni, nie robiłam nic. Cały czas źle sie czułam i wszystko mnie irytowało. O 15 zaczęłam sie zbierać na mecz. Po dojechaniu na hale, zajęłam miejsca koło Dagi i Oliwiera. Doping dochodzący z hali strasznie mnie denerwował. Głowa pękała i było niedobrze. Szybko pobiegłam do łazienki.... Po ogarnięciu sie, wziełam kilka tabletek i wróciłam na miejsce.
Skra wygrała 3:0. Radość na ich twarzach była ogromna. Bartek spojrzał na mnie i od razu przytulił. Ale przytulił za mocno
-Ej, to boli, Bartek
-Przepraszam
Dał mi buziaka w usta ale ja zachwiałam sie na nogach i zemdlałam...
Bartosz;
-Aga? Ej kotek? Halo?! Daga zadzwoń na pogotowie. Szybko! Aga spokojnie.
Karetka zabrała Age do szpitala na badania. Nie cierpliwie siedziałem pod salą. Lekarz powiedział, że mogę do niej wejść i to nic tak bardzo poważnego. Dzięki Bogu
Aga:
-Pani Agnieszko mam dla Pani wspaniałą wiadomość. Jest Pani w ciąży!-usłyszałam głos lekarki
-Ale, że co proszę?
-To co pani słyszała. To trzeci tydzień. Wszystko w porządku?
-Tak. Tak. Oczywiście tylko czy mogła by pani nie mówić mojemu chłopakowi?
-Oczywiście
-Dziękuję
O jezus ja w ciąży. To troszku zawcześnie. Jak ja sobie poradze.
Bartek wszedł do sali. Nie wiedziałam nic. Nie chciałam mu jeszcze mówić. On nie może teraz sie tym przejmować. On musi rozwijać kariere.
-Kici co powiedziała lekarka?
-To nic poważnego. Tylko zatrucie. Wszystko będzie ok. Nie martw sie.
-Boże już sie bałem
Pocałował mnie w czoło. Miałam cholerne wyrzuty sumienia, że mu nie powiedziałam ale tak będzie lepiej. Zostawie to w tajemnicy narazie.
Bełchatowianie mieli teraz kilka spokojniejszych dni. Tylko dwa treningi dziennie bo mecz będzie dopiero za 2 tyg. Nie wiem jak długo uda mi się trzymać to w tajemnicy. Więcej czasu z Kurkiem, było dla mnie coraz trudniejsze. Coraz bardziej bałam sie, że on może sie dowiedzieć. Starałam sie podchodzić do tego normalnie. Ale to kurwa nie było takie łatwe.
Miesiąc później;
Skrze szło bardzo dobrze. Dzisiaj razem z Bartkiem miałam dzień leniuchowania.
-Kici masz gume do żucia?
-Tak gdzieś w torebce poszukasz sobie?
-Ok
Bartka nie było kilka dłuższych chwil
-Kiedy zamierzałaś mi o tym powiedzieć?!- spytał zły dzierżąc w dłoni kopertę ze skierowaniem na USG
-To nie tak jak myślisz
-A więc prosze, słucham
-Nie chciałam ci tego mówić bo uznałam że masz teraz ważniejsze sprawy- mòwiłam powili zalewając sie łzami
-Dla mojego dobra! Czy ty siebie słyszysz?! Z resztą....-spojrzał na mnie lodowatym wzrokiem
-Bartek poczekaj!- krzyczałam,
Bez skutecznie. Bartek wybiegł z mieszkania, głośno trzaskając drzwiami
Zalałam sie łzami. Zachowałam sie jak totalna idiotka nie mówiąc mu o ciąży. Kurwa, co ja sobie myślałam. Ze złością rzuciłam talerz z chipsami, które Bartek miał jeść. Potłuczone szkło, i pełno jedzenia. Co ja zrobiłam?! Osunęłam sie po ścianie, schowałam głowę w kolana i zaczęłam szlochać. Łkać niczym małe dziecko. Nie pragnęłam teraz niczego innego niż schować się w Bartkowych ramoinach. Chciałam tego jak nigdy wcześniej. Ciepłych słów, bliskości, ale to wszystko moja wina. Zachowałam się jak egoistka. Totalna, narcystyczna egoistka. To wszystko było takie nie fair. Wiedziałam, że pewnie nie obyło sie bez komentarzy wscpiskich sąsiadek, że zaraz zacznie się .ruj telefonów, wielka matczyna troska ze strony brata i jego żony. Masz tego wszystkiego dość. Najchętniej rzuciłabyś sie w przepaść. Walnełaś sie na kanape i trwałaś tak. Przysnełaś. Obudził cię głos Michała
-Jezus Maria, Aga co ty zrobiłaś?
Znowu zaczęłaś płakać, wtuliłas sie w brata. On ścisnął cie mocno.
-Wyjaśnisz co sie stało?
-Jestem w ciąży
-Że co?
-Słyszałeś chyba
Przytulił mnie jeszcze raz.
-Aga odpocznij. Ogarnij sie i idź spać. Bartek wróci jak ochłonie. Daj mu czas.
-A co jeśli nie wróci?


_______________________________________________________
Hej ;*
No to także tego...;) Komentujcie i oceniajcie

piątek, 18 października 2013

Rozdział jedenasty

Lekko sie przebudziłam. Czułam czyjś oddech nad uchem. A potem całus w polik.
-Dzień dobry.- powiedział uśmiechnięty Bartosz
-Dzień dobry, a która jest w ogóle godzina?
-Tym sie nie przejmuj. Dzisiaj mamy dzień tylko dla siebie.
Uśmiechnęłam sie i poszłam do kuchni. Zrobiłam kanapki,  jajecznice i kawe z mlekiem. Cały dzień leniuchowania na kanapie. Postanowiłam, że prezent wręcze mu wieczorem.
-Aga wiesz, o tym że po nowym roku zaczną sie treningi i mecze. Będzie też dużo wyjazdowych.
-Czy chce czy nie chce wiem o tym. Z Michałem też tak było. Przyzwyczaiłam sie. Spokojnie. Lubię jeździć na wyjazdowe.
-Nawet na drugi koniec Polski w prywatnym aucie?
-Tak bo zawsze jeździłam z Dagą. A właściwie dlaczego wcześniej nie zostaliśmy parą?
-Sam nie wiem. Byłem zajęty a ty mało przychodziłaś na treningi. Ale zawsze mi sie podobałaś
Uśmiechneliśmy sie do siebie. Byłam zadowolona. Po mimo tak krótkiej znajomości dogadujemy sie świetnie! Ja w sumie nigdy nie patrzyłam na Bartka w jakiś szczególny sposób. Po prostu był to zwykly kolega Michała.
-Bartuś wiesz co?
-No?
-Głodna jestem
Zaśmiał sie.
-Oczekujesz ode mnie obiadu?- powiedział- A co będe z tego miał? -spytał cwaniacko
-Nie umre ci z głodu, no iiii...dostaniesz nagrodę. Obiecuję- powiedziałam rozochocona.
-Spodoba mi sie? -znów to samo
-Hmm...myślę, że napewno- powiedziałam uwodzicielsko- A teraz szykuj coś pysznego- wytknęłam mu język
Po jakże wybornym obiedzie a raczej wczesnej kolacji poszliśmy na spacer. Szliśmy przez ośnieżone, piękne Bełchatowskie ulice. Trzymaliśmy sie za ręce, zapatrzeni w siebie. Jak z jakiejś komedii romantycznej ;p Po pół godzinie stwierdziłam:
-Stopy mi odmarzają. Wracajmy
-Chcesz sie ogrzać?
-Tak i mam na to sposób.
Weszliśmy do mieszkania. Ja udałam sie do łazienki a Bartek...nie wiem co w tym czasie robił.
Po nie długiej relaksującej kąpieli wyszłam z wanny. Nakryłam sie recznikiem. Po moim ciele nadal spływały małe kropelki wody. Usiadłam na kanapie w salonie i zaczełam smarować nogi balsamem. Nie dane mi było dokończyć gdyż Bartosz zaczął mnie całować po ramionach. Złaczeni w namiętnych pocałunkach udaliśmy sie do sypialni. Kochaliśmy się długo i namiętnie. Pod koniec poczułam jego ciepłe szczytowanie w swoim podbrzuszu. Opadliśmy na poduszki spełnieni. Staraliśmy sie unormować oddechy. Pocałowałam go w policzek. Uśmiechnęłam i założyłam skąpą piżamkę. Napiliśmy sie cieplej herbatki i zasnęłam.
Następnego dnia;
Rano przeleniuchowaliśmy cały poranek. Ale chwila! Wczoraj nie dałam Kurasiowi prezentu. Poszłam do szafy. Z jej dna wyjęłam wielkie pudełko. Poszłam do salonu, w którym Bartek aktualnie przebywał.
-Kochanie. Proszę to dla ciebie. - powiedziałam podając mu podarunek. W środku znajdowały sie:
Perfumy i zestaw od playboya,
Koszulka z naszą "słit focią" , zaproszenie na impreze na sylwka i bilet do kina.
-Dziękuję ja też mam coś dla ciebie
Wyciągnął z za siebie złotą małą torebkę- Prosze
W torebce było brązowe pudełeczko przewiązane złotą wstążeczką. Kiedy je otworzyłam przeżyłam szok. W środku była cudowna srebrna bransoletka. Rzuciłam mu sie na szyje i o mały włos nie udusiłam
-Podoba ci sie?
-Jeszcze pytasz? Jest cudowna. Dziękuję. Dziękuję. Założysz?
-Oczywiście. Aga pora sie szykować.
- A jasne, już. Założyłam sukienke. Pofalowałam włosy i nałożyłam delikatny makijaż. Ja jestem gotowa a ty?
-Ja też. To co, wychodzimy?
-Tak. Chodź.
Pojechaliśmy do domu Winiarskich w świetnych nastrojach, cali roześmiani. Przy wejściu od razu na szyje skoczył mi Oli
-Cześć kochanie.
-Ciociaaaaa,
Przywitałam sie z Dagą i Michałem buziakiem w policzek.
-Oli, synku może najpierw zjemy a dopiero potem udusisz Agę?
-No dobrze mamo- powiedział i posłusznie usiadł przy stole. Oczywiście koło mnie.
-Co wy w takich nastrojach? Czy ja o czmś nie wiem? -spytał podekscytowany Michał
-O wielu rzeczach nie wiesz braciszku. Ale spokojnie, o mnie sie nie martw.
Po obiedzie w żartobliwej atmosferze, Winiarscy postanowili zabrać głos.
-Eemmm, a więc, mamy dla was specjalny prezent. O tóż jest są to bilety na romantyczny weekend w Łodzi. Macie tu najlepszy hotel. Wejście na impreze. Bilety do kina. Bon podarunkowy. Szalejcie.
-Dziękujemy, naprawde Michał, Daga, dziękujemy.
-Ciocia chodź już zabawki czekają.
-Przepraszam na chwile.
Poszłam z Olim do jego pokoju. Przez półtorej godziny bawiliśmy sie lego, i autami. Lubie bawić sie z Olisiem. To taki mój mały skarbek. Poszliśmy potem do salonu. Mały chwile bawil sie sam.
-Bartke dałeś?
-A tak. Nie. Właśnie. Macie
-Co to?
-Zaproszenia na sylwester w Łodzi, zaproscie jeszcze kogoś z klubu. Jak chcecie oczywiście. Kłosa z Olą. To my sie już będziemy zbierać.
-No
-No dobrze. To co? to do sylwka?
-No tak jakoś. Papa
Pożegnaliśmy sie. Weszliśmy do domu.
-O jak dobrze w ciepełku. -powiedziałam.
Wzieliśmy romantyczną kąpiel. Z solą i olejkami. Potem zjedliśmy kolacje i usiedliśmy na kanapie. Bartek położył sie, kladąc głowę na moich kolanach. Bawiłam sie jego włosami. Takie chwile mogły by trwać wiecznie. Włączyłam wiadomości. Własnie mówili o zwiększonej liczbie wypadków w związku z lodem na ulicach. Zasnęłam zmęczona całym dniem.
Reszta dni mineła bardzo szybko. Powoli zaczynały sie przygotowania do treningów. Ja zaczełam przygotowywać sie do drugiego semestru. W końcu to mój ostatni rok.

Nadszedł upragniony dzień, 31 grudnia. Zgadaliśmy sie z Winiarskimi, że pojedziemy kilkoma samochodami i spotkamy sie ze wszytskimi pod klubem. I tak sie stało. Szykowałam sie półtorej godziny. Po wyborze odpowiedniego stroju i fryzury byliśmy gotowi. Pojechalismy do tego klubu. Daga też wyglądała świetnie. Piliśmy po kilka drinków. Tańczyliśmy i bawiliśmy sie cudownie. Zrobiło mi sie troche nie dobrze. Odstawiłam drinki. Zaczęło sie odliczanie. 3...2...1 nowy rok!!!
-Szczęśliwego nowego roku kochanie- powiedziałam do Bartka i pocałowałam go w usta. Wypiliśmy kieliszek szampana. Znowu zaczeliśmy tańczyć. Uprzednio składając wszytskim życzenia. Zabawa trwała aż do 4. Bynajmniej dla nas. Pojechaliśmy taksówką, ja z Bartkiem do hotelu. Wzieliśmy duży dwuosobowy pokój. Już w wejściu zaczeliśmy sie całować. Daliśmy sie ponieść procentom i emocjom. Co robiliśmy chyba mówić nie muszę!? Ale powiem jedno. Było zajebiście.
Rano obudziłam sie z bólem głowy. Nie był on aż tak wielki jak innych bo wiadomo iż sportowcy nie mogą pić a ja też dużo nie piłam. Zjedliśmy hotelowe śniadanie. Pozwiedzaliśmy Łódź i wróciliśmy do Bełka


Styczeń...Zaczęły się treningi, moja i Dagi szkoła, przedszkole Olka i moje zle samopoczucie. 
Brakowało mi tego czasu spędzanego z Bartkiem. Jak on miał trening to ja miałam szkołe, a wieczorami przyjeżdżaliśmy zmęczeni i chwile gadaliśmy i szliśmy spać. Ale na szczęście mialysmy z Dagą dzień wolnego i postanowiłyśmi pojechać do galeri. Michał zawiózł rano Olka do przedszkola i miałyśmy "wolną chatę". Przyjechałam do domu Winiarskich o 10. 
-Hej kochana- przywitałam sie z Dagmarą buziakem w policzek
-Cześć, przepraszam Aguś ale muszę jeszcze zjeść śniadanie, bo dzisiaj rano Misiek zajął się Olim i wiesz, mialam ranek dla siebie
-Jasne, pomóc ci?

-Nie, dziękuję
Daga zrobiła sobie śniadanie i usiadłyśmy do stołu
-Jutro chłopaki mają mecz wyjazdowy, jedziemy?- spytała

-Tak, tylko tak sobie myślłam, że może zrobimy im niespodziankę, i zabierzemy Olka ale nie powiemy im, że jedziemy. Wykręcimy się jakoś. Będzie fajnie, naladują się pozytywną energią, wiesz,  będzie dobrze
-To dobry pomysł, muszę tylko Olisiowi powiedzieć, żeby nic tacie nie mówił- zaśmiala się
-To co jedziemy?
-Jasne, gotowa?
-Tak, a ty?
-Tak.
-To chodźmy
Chodziłyśmy po galerii ok. 4 godzin by udaç się na małą przerwę. Zamówiłyśmy w cukierni dwie kawy i oglądałyśmy nowe zdobycze. Jak na dwie godziny shoppingu to miałyśmy całkiem sporo. Ja miałam 2 bluzki, 1 top, spódniczkę skórzaną, miętowe rurki, czarne i jeansowe shorty,  czerwony kardigan i czarne wysokie czółenka. Daga kupiła małą czarną, niebieską sukienkę z baskiną, czerwone i czarne wysokie czółenka, okulary przeciw słoneczne, kurtkę jeansową i luźną spódniczkę na lato.
-No cóż mnie chyba wystarczy na conajmniej miesiąc.- powiedziałam
-Oooj taaak. Tylko został jeszcze Oli- odpowiedziała nie za bardzo zachwycona.
-Nie przejmuj sie, wyślemy chłopaków
-Już to widze
Zaśmiałyśmy sie. Ale przyjemności nie trwały długo. Dostałan telefon od Kaśi, podobno coś pilnego. Przeprosiłam Dagmare i pojechałam do mieszkania Kasi.
-Kochana mów co sie stało
-Jestem w ciąży
-Aaaaaaa!  O boże gratuluje Kasia. Jej, cieszysz sie?
-Tak
Kasia i jej narzeczony byli razem 4 lata. Świetnie sie dogadywali, cieszyłam sie.
-Opowiadaj
-Trzeci tydzień.
-Planowane?
-Nie do końca. Skończyły mi sie tabletki. A tobie?
-Też mi sie skończyły ale ja z Bartkiem jeszcze nie planujemy,.wiesz... Boże ale masz fajnie.
-Tak wiem, ale sie strasznie boje.
-Czego?
-Wszystkiego. Czy dam sobje rade, czy my damy sobie rade. To mnie z lekka przeraża.
-Nie przejmuj sie, będzie dobrze.
Gadałyśmy jeszcze 2 godziny i musiałam wracać do domu. Szybko ruszyłam do Bełka.
Przywitałam sie z panem ochroniarzem i poszłam do mieszkania. W kuchni świeciło sie światło. Uhuhuh coś sie szykuje.
Ale zdziwiłam sie troche, w naszym salonie siedziała jakaś blondynka. Siedziała koło Bartka przy stole, popijając herbate.
-Cześć- powiedziałam nie pewnie
-O cześć, Aga, poznaj nową menagerkę klubu. Ilona Gawron..
-Miło mi Ilona
-Również, Aga- powiedziałam ze sztucznym uśmiechem
-To ja sie może będę zbierać. Do zobaczenia w pracy. Cześć Agnieszka- prychnęła i wyszła, uśmiechając sie jeszcze do Bartka
Spojrzałam na niego wymownie i poszłam do łazienki. Zamknęłam drzwi i wzięłam relaksującą kąpiel.
Założyłam krótkie spodenki i top od piżamy z misiem. Bartek oglądał coś w TV a ja robiłam sobie kakao.
Usiadłam na drugim końcu sofy i udawałam, że oglądam. Spojrzał na mnie i sie zaśmiał.
-Jesteś zazdrosna
-Nie
-Taaak jesteś!
-Nie nie jestem, okej?!
-Spokojnie
-A jak kurde mam być nie zazdrosna jeśli jakaś diwa siedzi o 20 u nas w salonie i rozmawia z twoim chłopakiem, co?
-Oj Isia daj spokój
-Isia?
-No a co?
-Nie nic
-Mam focha
-Rozumieeeem- powiedział i wrócił do oglądania.
Oj no byłam zazdrosna. Jeszcze będą razem pracować. Aż przeszły mnie dreszcze co ta... będzie robić. Byłam zmęczona i poszłam do sypialnii, padłam na łóżko i od razu zasnęłam. Czułam w nocy jak Bartek przykrył mnie kołdrą, położył sie obok i położył swoją rękę na moim biodrze. Uśmiechnęłam sie tak, żeby nie zobaczył. Szepnął jeszcze dobranoc i też zasnął.



__________________________________________________________________
Hej ;*
Przepraszam, że nie dodawałam rozdziałow ;_;
Ale strasznie sie jaram bo dostałam autograf od Małgorzaty Niemczyk! ;D ♥ Więc już niedługo pojawi się nowy epizod. Do zobaczenia ;3 


środa, 2 października 2013

Rozdział dziesiąty


Szybko weszłam do kilku swoich ulubionych sklepów. Wybrałam dwie sukienki i dodatki. Po drodze wstąpiłam do cukierni. Kupiłam trzy babeczki i dwie kawy. Wróciłam do domu z lekkim trudem, gdyż wnoszenie czterech toreb i kawy nie jest łatwe. Znowu wchodząc do domu poczułam zapach jedzenia.
-Hmm, znowu mnie rozpieszczacie?-
Powiedziałam.
Dałam Kurkowi całusa w usta i przytuliłam Kube.
-No jasne, ciebie zawsze- dodał Bartosz
-Co tym razem?
-Pizza!- krzyknął radośnie Kuba.
-Proszę, kawa dla ciebie.
-Oo, dziekuje
-To ja wam nie przeszkadzam i ide do salonu, ok?
-Ok
Po 20 min Kurkowie nakładali pizze
Zapach unosił się w całym domu. 
Przyznam, że pizza była wyjątkowo dobra.
-Chyba częściej będę się zdawać na wasze umiejętności kucharskie.
-Polecamy sie
-Może zrobimy sobie taki rodzinne popołudnie? Co wy na to? Poopowiadacie mi o waszym rodzeństwie a ja o swoim z Michałem, co?
-Ok. To zaczynamy, co Kuba?
-Jasne.
-No to tak, em...między nami jest dość spora różnica wieku, ale jesteśmy bardzo zgrani. Pomagamy sobie i nigdy nie było, tak, że rodzice kogoś wywższali. Kiedyś, to było badajże jakieś 4 lata temu jak zaczynałem w reprze to ludzie zachwycali się jaki to Kuba jest słodki. Było naprawdę wiele takich zabawnych sytuacji ale tego jest za duzo. A ty?
-Ja z Miskiem mamy bardzo dobre relacje. Moi rodzice zmarli jak miałam roczek. Praktycznkie w ogóle ich nie pamietam. Wtedy młody Michał bardzo sie mną zajmował. Potem kariera Miśka nabierała rozmachu. Poznał Dagę. Zamieszkali razem. Ciocia, która nas adoptowala, zaczęła chrować. Musiałam zamieszkać z Michałem. Daga zaszła w ciąże, urodził sie Oliś. Michał bardzo sie o mnie troszczy i jesteśmy naprawdę zgrani. No to by było na tyle. Ja idę po deser a wy wybieracie jakieś zajęcie. No to do roboty!- powiedziałam uśmiechnięta.
Nałożyłam babeczki i przygotowałam napoje.
-To co robimy?
-Oglądamy Kevina!- krzyknął uradowany Kuba
Zaśmiałam się
-Ok. W końcu co to za święta bez Kevina?
Kuba rozsiadł sie wygodnie w fotelu a ja z Bartkiem usiedliśmy przytuleni na sofie. Dużo rozmyślałam. Między innymi nad tym, że te święta są wyjątkowe. Co prawda nie było nawet wigili ale to mały szczegół. Ważna jest atmoserfa. Jest Kuba i Bartek. Oglądamy filmy i jest fajnie. Jutro wigilia u Miśka. 25.12 obiad u rodziców Kurka i spędzimy tam noc a rano wyjedziemy do Bełka do Winiarskich na drugi obiad. A wieczór będzie nasz. Zapowiada sie ciekawie ^^ A jeszcze sylwester! Na to juz naprawde nie mam pomysłów. Pewnie razem z Winiarskimi i znajomymi moimi i Bartka. To też może być ciekawe! Już nie mogę się doczekać. *.* Tak samo nie mogę się doczekać kiedy wreszcie zobacze Olisia. <3 On jest moim małym serduszkiem. Kocham dzieci a zwłaszcza jego. Nad swoimi nie myśle. Mam jeszcze czas. Poza tym kariera Bartka jest na tym etapie, że narazie to nie czas. Też chciałabym się rozwijać. Zostać, np. dziennikarką. Przeprowadzać wywiady z siatkarzami. Ach, marzenie. Kevin sie skończył, babeczki zjedzone. Bartek zrobił kolację a ja organizowałam wieczór. Musiałam w końcu zapakować prezenty. Poszlam na górę. Wyjełam z szafy pudełka, papier, wstążki i inne pierdółki. Na piewrszy ogień poszedł prezent dla Dagi. Zapakowałam go w papier z bałwankami i przewiązałam wstążeczką. Podobnie zrobiłam z resztą pakunków. Kubie kupiliśmy nową konsole. Kiedy byłam w centrum kupiłam też prezent Bartkowi. Zdecydowałam się na nowe perfumy playboya i koszulkę adidasa. Zapakowałam to. Nie był to jakiś specjalny prezent. Ale ode mnie. Zeszłam na dòł Bartek przygotował kanapki i herbate. Zjedliśmy i poszliśmy się przejść. Trzymaliśmy sie z Bartoszem za ręce. Kuba szedł obok mnie. Było pięknie. Na ulicach świeciły świąteczne dekoracje i latarnie. Cieszyłam się z tego, że tak właśnie spędzam te święta. Wróciliśmy do domu. Kuba poszedl sie myć.
-Bartek?
-Tak?
-Trochę się boję.
-Czego? Aga
-Spotkania z twoimi rodzicami.
-Dlaczego? Oni są bardzo mili. Polubią cie
-Bardzo bym chciała. Jak będziemy u Michała na obiedzie to my co roku w święta chodzimy na cmentarz. To nie będzie dla ciebie problemem?
-No co ty- podszedł do mnie, uniusł mój podbródek, pocałował i spojrzał prosto w oczy. -Daj spokój, Aga. Zawsze pójdę z tobą. A tak na marginesie; masz oczy jak Michał.
Uśmiechnęłam sie i przytuliłam Bartka. Kuba wyszedł z łazienki. Teraz moja kolej. Szybko sie umyłam i Bartosz poszedł do łazienki. Obejrzeliśmy drugiego Kevina. Kuba zasnął błyskawicznie.  Kurek zaniósl brata na gòre do pokoju. Mieliśmy wieczór dla siebie, bo jak mówił Bartosz;
-Kuba ma bardzo mocny sen i nic go nie obudzi
-Czy ty coś sugerujesz?
-Nieeeee skądżeee...
-Ta jas...
Nie zdążyłam dokończyć bo Bartek zaczął mnie namiętnie całować.
-Przepraszam Bartek ale nie jestem jeszcze gotowa. Zbyt wiele przeszłam. Wybaczysz mi?
-No jasne. Na cb poczekam zawsze
Ranek mijał w tempie ekspressowym. Szybkie śniadanie. Ogaranianie kuchni i łazienki również. Bartek i Kuba szybko sie ubrali, wzieli prezenty i sie pożegnaliśmy.
-Do zobaczenie jutro. Kocham Cię.
-Ja ciebie też. Do zobaczenia Kuba.
Pocałowałam Bartosza i wyszli.
 Ja na szczęście mialam więcej luzu. Mogłam spokojnie zrobić sie na bóstwo. Dokończyłam pakować prezenty i zaniosłam je do bagażnika mojego auta. Wróciłam, zjadłam coś i zaczęłam sie szykować. Wzięłam prysznic i umyłam włosy. Pofalowałam końcówki. Nałożyłam delikatny make-up. Założyłam, sukienke, buty i dodatki. Do torebki spakowałam pare rzeczy. Ostatnie psiknięcie perfumami... I jestem gotowa. Zamknęłam mieszkanie i ruszyłam w strone domu Winiarskich...

Pewnym krokiem wysiadlam z auta. Kiedy tylko Michał mnie zobaczył, wział prezenty i wniósł je tylnym wejsciem. Podczas kiedy Oliwier dusił mnie w swoim uścisku
-Chodź do środka skarbie, zmarzniesz.
Weszliśmy. Witałam sie z każdym buziakem w policzek. Byli rodzice Dagi. Pod choinką aż nie bylo miejsca na pakunki.
Zjedliśmy pyszną kolację. Odśpiewaliśmy kilka kolend i nadszedł jakże upragniony czas prezentów. Oli rozdawał każdemu. Daga dostała biżuterię i  zestaw olejków zapachowych. Winiar nowe perfumy i karaoke. Jego mina była bezcenna. Oliś wielką koparke, ogromnego misia, kredki, wielkie opakowanie klocków, samochodziki i fioletowego dinozaura. Ja dostalam zestaw od Playboya, i kartke, na której napisane
"Reszta na obiedzie"
Rodzice Dagi tez jakies drobiazgi
Bawiłam sie z Olisiem u niego w pokoiku. Jak to male dzieci, nie mógł nacieszyć się z prezentów. Po kąpieli, zasnął przytulając ledwo mieszczącego sie na łóżku misia do tego dinozaura i patrząc na inne rzeczy leżące na stoliku obok.
-Przepraszam wszystkich ale musze sie juz zbierac
-Dziękuję Aga, za pomoc przy Olim. I ogólnie za wszystko. Do zobaczenia za 2 dni.
 Wyszłam z ich domu. I wròciłam do mieszkania. Wykąpałam się i włączyłam "Pamiętnik". Po obejrzeniu poszłam spać. Już nie mogłam się doczekać jutra.  

___________________________________________________

A więc jest ;D
Nie wiem co więcej napisać, więc komentujcie i do napisania ;*

poniedziałek, 23 września 2013

Rozdział dziewiąty

Obudziłam się w znakomitym nastroju. Od razu poszłam do łazienki korzystając z faktu iż Bartosz śpi. Ogarnęłam tylko włosy i zmierzała w stronę kuchni. Postanowiłam zrobić omleta z pudrem i sok pomarańczowy. Jak zwykle włączyłam Eskę.
Nakladałam jedzenie kiedy uslyszałam znajomy głos w radiu. Był to głos Kurasia tozmawiającego z Szymonem Majewskim


-A więc Bartku co teraz robisz?
-Czekam na pyszne śniadanko, które robi mona dziewczyna.
-Hmm...zapowiada się ciekawie. A co takiego będziesz jadł?
-Chyba omlet
-To smacznego. Pozdrawiasz kogoś?
-Tak. Oczywiście Agę moją dziewczynę. Kocham Cię. Rodzinę. Was. I kolegów z reprezentacji.
-Do zobaczenia.
 -Paaaa


Uśmiechnęlam sie do sobie.
-Kochanie, podano śniadanie- zawołałam Bartka teatralnie.
-Już idę najdroższa
Na stole stał talerz z omletami i dzbanek soku pomarańczowego.
-Dzień dobry. - powiedZiał i pocałował mnie w policzek
- Hm...jakie pysznosci
-Starałam się.
Śniadanie i poranek spędziliśmy w miłej atmosferze. Oglądaliśmy jakąś komedię. Smialismy się i wyglupialismy. Nagle rozległ się dźwięk telefonu Kurka.

-...
-coś się stało?
-...
-No jasne, za ile?
-...
-ok. 
-...

-Coś się stało?- spytałam.
-Mój brat przyjeżdża. Nie masz nic przeciwko?
-Nie. Cieszę się, że go poznam- powiedziałam uśmiechnięta.
-Myślę, że się polubicie.
Pocałowałam go w usta
- A to za co?- spytał zdziwiony ale uśmiechnięty
-Za wszystko. A co nie mogę? Nie to nie- powiedziałam lekko teatralnie
-Nie,nie, wręcz przeciwnie.
Tym razem on mnie pocałował. Ubralam się. Bartek też. Nie żeby coś ale jak by wyglądało w oczach11 latka kiedy jego brat jest w samych bokserkach a dziewczyna brata w skąpej piżamce. Idealnie ;) Kuba przyjechał o 16. Postanowiliśmy pójść na spacer. Założyłam kozaczki, kurtkę itp. Chłopaki też się ubrali. Trzymałliśmy się z Kurkiem za ręce. Kuba szedł obok mnie. 
-Jak się poznaliscie?
Uśmiechnęłam się do Bartka.
-Poszłam na trening Bartka. Poznaliśmy się bliżej. Potem razem na imprezę. Miałam wypadek. Bartek cały czas był przy mnie i tak jakoś wyszło.
Dostałam buziaka w usta.
-Kocham Cię- szepnął mi do ucha 
-Fuuuuu 
-Zobaczysz Kuba ty też kiedyś taki będziesz- powiedział dumnie Kurek.
-Ta jasne
Odeszłam na chwilę. Rzuciłam w Bartosza śnieżka.
-Kto to? Oszzz ty! Pożałujesz
I tak o to rozpoczęła się wielką bitwa na śniezki. Rzucalismy się wszyscy. Bartek powiedział coś na ucho Kubie.
-Atak!!!!
Rzucili się na mnie. Przewróciłam się w zaspe. Kurek leżał nade mną.
-Powtórka z rozrywki?- spytałam całą rozesmiana
-A jak?- powiedział również zadowolony
Pocałowałam go w usta.
-Wstawać ze mnie-powiedziałam
-Bo co?
-Grubasie wstawaj
-Grubasie? Ją ci dam.
Wstał i wziął przełożył mnie przez ramie jak Sherek Fione.
-Hej. Puszczaj- krzyczlam- Kuba ratuj
-Nie pomagaj jej Kuba
-Cicho grubasie- szamotalam Wziął mnie teraz niczym małżeństwo. I zlaczyl nasze usta w namietnym pocałunku.
-Nic już nie mów, Aguś
I znowu calus Weszliśmy do mieszkania. Bartosz mnie postawił.
-To kto ma ochotę na ciepłe kakao?
-Ja
-I ja
- Ok. Bartus włącz kominek.
-już się robi
Zrobilam kakao i naleśniki z nutellą.
-To co oglądamy?- spytałam
-Nie wiem. Bartek wybierz coś.
-Czemu ja? To nie fair!- powiedział udając focha.
-Oj nie przesadzaj. Wybieraj, ty Kuba możesz iść sie umyç a ja powiesze mokre ciuchy, ok?- :) 
-Ok
Kuba poszedł do łazienki a ja tozsiadłam się koło Kurasia. Przytulłam się do niego.
-Kocham Cię, wiesz?- powiedziałam.
-Ja ciebie też.
Złaczył nasze usta w namiętnym pocałunku. Wtulilam się w niego jeszcze mocniej. Bartek czule objął mnie ramieniem.
-Jak będzie z wigilią?
-Nie wiem. Myślałam nad tym, żeby spędzić ją osobno. To znaczy ją pojadę do Dagi i Miśka a ty do rodziny. Co ty na to?
-No ok. Ale tak to spotkamy 25-tego?
-No powinniśmy.
-Ok. A 26 obiad u michała?

-Tak
Kiedy Kuba wyszedł z łazienki, obejrzeliśmy Kevina. Po filmie poszliśmy spać, bo dzien był pelen emocji. 


Trzask

Obudziło mnie coś o 3 rano. Więc lekko zdenerwowana i przestraszona zeszłam na dół. W kuchni było zapalone światło i stal Kuba, pod którym było pelno stłuczonego szkła
-Co się stało? Wszystko w porządku?
-Tak. Potlukłem szkalnkę, przepraszam. 
-Nie szkodzi, posprzątam to. 
Aga?
-Tak?

-Czemu tak lubisz Bartka? -usiadł zaciekawiony na krześle ze szklanką soku w dłoni
-Hmm..wiesz to trudne pytanie, ale nwm. No za to jaki jest, że sie o mnie stara i jest troskliwy no i w ogóle. A ty tak w ogóle to powinieneś chyba spać, co?

-No już idę. 
Obydwoje poszliśmy na góre. Po ciężkich trudach odsunęłam Bartosza z mojej połowy łóżka i zasnęłam

Rano obudziłam się w swietnym nastroju. Zjedliśmy sniadanie i Kuba grał na x-box' ie, a ja szukalam jakiejś sukienki na jutro. Zajrzałam do szafy, a tam? A tam nic. Ani jedenj marnej sukieneczki. Zeszłam na dół i oznajmiłam chłopakom iż muszę jechać do sklepu.

-No dobrze ale wracaj szybko
-Postaranm się. 

___________________________________________________
Hej, nie ogarniam bloggera. Rozdział był ale się usunął...nie wiem co się stalo ale już jest ;) 
Niebawem ukaże się 10, gdyż jest gotowy w 90 %. Do napisania ;*

poniedziałek, 16 września 2013

"Bo Arek był aniołem a anioły nie żyja na ziemi..."


Jak wszyscy wiecie dzisiaj mija 8 rocznica śmierci wspaniałego siatkarza Arkadisza Gołasia.
Dla mnie Arek był, jest i będzie idolem. Nie wątpliwie był nadzieja Polskiej siatkówki. Taki skromny a taki utalentowany. Doskonale pokazał nam, że jeśli się tylko pragnie to można osiagnąć wszytko. Macie jeszcze wspaniały reportaz o Arku.. Popłakałam się przy czytaniu ;_;
Arek na zawsze pozostanie w naszych sercach. Pomódlmy sie dziś w Jego intencji. Pamiętamy! [*]

"Jeśli na boisku czujesz się jak ptak, to poczuj, jak wspaniale jest latać, i fruń jak najwyżej po marzenia."


niedziela, 15 września 2013

Rozdział ósmy

Trzy dni później;
-I co zastanowilaś się już?- zapytał z nadzieją w głosie  Bartek
-Tak. Nie było łatwo ale musimy spróbować. Dogadujemy się  dobrze. Nie chciała bym tego zmarnować. Poza tym, jesteś inny. W pozytywnym sensie inny. Inny niż Ci wszyscy cholerni egoiści. Inny niz Ci, którzy myśą tylko o jednym. Inny niż wszyscy. A przynajmniej  tak mnie się wydaje- usmiechnęłam  się.
Bartek podszedł do mnie i przytulił.
-Dziękuję- szepnął mi prosto do ucha.
-Od początku w Tobie było coś wyjątkowego. Nie jestes jak tania, która przychodzi na mecz i cycki wylweaja jej się ze stanika. Pomimo tego, że jesteś siostrą Michała to nie pociągają Cie nadmiernie siatkarze. Jesteś naturalna i taka Cię poznałem. I taką kocham.


Pięć  dni później:
Dzisiaj nareszcie wychodze ze szpitala. Uświadomiłam Sobie co czuje do Kurka. Postanowilam dać mu szansę. Miał mnie dzisiaj odebrac. Daga i Michał nie mogą. Musieli pojechać z Olim do lekarza do Łodzi. Byla 17 a Bartka jeszcze nie było. Gdzie On kuźwa jest. Stałam pod szpitalen na mrozie -10. Byl 21 grudzień. Wreszcie przyjechal. 
-Przepraszam za spóźnienie. -powiedzial całując mnie w policzek.- Proszę to dla Ciebie. 
Wyjął zza Siebie czerwoną różę.
-Róże, o tej porze roku?
-Ma sie te sposoby
-Jak tam chcesz. Jedź do Galeri. Musimy kupic prezenty.
-Chyba powinaś najpierw odpocząć
-Odpoczywałam wystarczająco dużo. W szpitalu
-Jak tam chcesz
Uśmiechnęłam się. Ruszyliśmy. Dojechaliśmy do galerii.  Od razu udałam się dk sklepu z zabawkami. Dla Olisia musi być najlepsze. Długo wybierałam. Bartek przyniósł wielką koparkę. Dołożyłam do tego olbrzymiego białego misia. No to teraz już spokojnie. Poszliśmy do Daglasa. Wybrałam Dadze perfumy i zestaw olejów zapachowych. 
-Nie żeby coś ale dla Michała przydał by się nowy x-box i...
-Karaokę- dokończyłam. Kto jak kto ale mój brat to umiejętności miał. Kupiliśmy jeszcze prezent dla Kuby i rodziców Bartka. Obładowani wyszliśmy że sklepu. 
-No to ciekawe gdzie my to schowany?- powiedział teatralanie Bartosz
-No co? Olisiowi zawsze tak kupuje.- powiedzialam wyszczerzona.
Zawsze uwielbialam kupowac Oliwierowi wieeelkie prezenty. Żadna cena nie jest warta tego promiennego usmiechu na jego ustkach. Co prawda Oli nadal wierzy w Mikołaja ale i tak zawsze wie komu dać buziaka. Jest przesłodki. Kocham Go! A dla Bartusia też się coś znajdzie. Ale doradze się Michała. Albo nie. To ma być niespodzianka! Nikt się nie dowie. Nawet Daga. Dojechaliśmy do Kurkowego mieszkania. Nie powiem pierwsze wrażenie bylo ogromne. Strzeżone osiedle. Zielone trawniki. Duże tarasy. Miejsce na ognisko. Prywatny parking. Bramki do nogi. No i oczywiście siatka. Z lekka zdziwiło mnie wnętrze. Z doświadczenia spodziewałam się bałaganu. Porozrzucanych ubrań. Nie pozmywanych naczyń itd. A tu prosze porządek większy niż u mnie. Od razu moją uwagę przykuł piękny przestronny salon łączony z kuchnią i szklane drzwi stanowiące wyjście na taras. Salon był sporych rozmiarów. Ściany pomalowane na biało. Na jednej ściane znajdował się ogromy telewizor a pod nim mały regał na filmy i kominek. Na przeciwko kominka stała wielka niebieska sofa. I nie za duży szklany stoliczek. Druga ze ścian stanowiła coś w rodzaju wielkiego muzeum pamiątek i nagród Bartka. Wisiało tu wiele medali i pucharów. Koszulki z klubów, na których koledzy zostawiali podpisy, oprawione były w antyramy i również się tam znajdowały. Było też wiele zdjęć. Na jednych był Kurek z bratem. Na innych z rodzicami. Na jeszcze innych reprezentacja i kluby. Miał też kilka swoich zdjęć z Winiarem. Nie często faceci dzielą się swoimi wspomnieniami. Stała też pokaźna chionka. Komiek ozdobiony świątecznymi dekoracjami idealnie komponował się z pięknie przybraną choinką. Kuchnia też nie należala do tych małych. W kolorze kawy z mlekiem, z jasnymi szafkami. Nie za duży okrągły stół i trzy krzesła. Lodówka i zmywarka wyglądaly jak szafki. Ekspress do kawy. Oczywiście podstawa. Kilka innych urządzeń. Poszłam dalej. Tajemnicze drzwi. Otworzyłam a moim oczom ukazały się schody. Nie pewnie weszlam na gòrę. Otworzylam pierwsze lepsze drzwi. Zamurowalo mnie. Ujrzalam sypialnię. Ale nie taką zwykłą. Trzy ściany w ciepłej zieleni. I.jedna ta, która była magiczna. Biała. A na niej...wielkie drzewo genealogiczne. Dziadkowie. Rodzice. Wujkowie. Ciocie. Brat. I...Kurek. Na środku oczywiście. Obok pusta gałąź. Czekała na jego jedyną. Nie wiem dlaczego ale się wzruszyłam. Nigdy nie pomyślałam, że facet może być aż taki rodzinny i ciepły. 
-Aga! Chodź na taras.
Bartosz wolał mnie z dołu
-Już idę.
Taras. Coś pięknego. Trawnik. Kilka drzewek. Grill. Tak. Wbrew pozorom to taras ale na parterze. Coś raczej jak ogródek. Ławki. Stòł. Kwiatki przy drzwiach. I to wszystko tak pięknie przykryte śniegiem. Cudownie.
-Wow. Nie wiem co powiedzec. Nawet dom Winiara tak nie wygląda. Przyznam, że mnie zaskoczyłeś
-To akurat moja specjalność. Zrobie jakąś kolację i może obejrzymy film? Co ty na to? - spytał zabawnie poruszając brwiami.
-Hmm...kuszące. Ale pod jednym warunkiem
-Słucham
-Rozpal kominek.
Po pól godzinie wreszcie zasiedliśmy przed telewizorem. Włączyliśmy jakąś komedię. Wpatrywałam się w ogień. To już nie bedzie to samo. Nigdy nie bedzie jak wcześniej. Jeszcze nigdy nie spędzałam świąt u boku chłopaka. Zawsze rodzinnie. Co roku w jednym dniu świąt Michał z Dagą i Olim wyjeżdżali do rodziny Dagmary. Zostawałam sama. W Boże narodzenie. Wszyscy inni spędzali ten czas z bliskimi a ja sama. Nie mialam tego za złe Michałowi. Nigdy! Cały czas siedzialam mu na głowie bo nie potrafiłam być samodzielna.
Ale zostawmy ten temat. Lepiej zastanowie się co kupić Kurasiowi. Hmm...sama nie wiem. Coś sie wymyśli.
-Aga, żyjesz? Zrobić Ci kakao?
-Tak, jasne. Przepraszam.
Bartosz pokiwal głową i poszedł do kuchnii.
Resztę wieczoru spędziliśmy w bardzo miłej atmosferze.
Umyłam się i "walnęłam" na łóżko atakującego, które lekko zaskrzypiało.
-Aga bo mi łóżko zarwiesz. Zluzuj trochę z żelkami.
-Haha, bardzo śmieszne- powiedziałam ironicznie - pożałujesz tego kiedyś zobaczysz- mówiąc ostatni wyraz wytknełam mu język.
-Dobranoc- powiedział i pocałował mnie w czoło.
-Dobranoc- powiedziałam wtulając się w jego silne ramiona. Odpłynęłam w krainę Morfeusza...

________________________________________________
Hmm...Co by tu powiedzieć...? Dopadł mnie brak weny. Poza tym  dużo nauki wiążące się z gimbazą. Rozdział taki sobie... Nudny i monotonny. Ale co zrobić? Postaram się to naprawić. Co więcej obiecuję. Mam nadzieję, że się do mnie nie zniechęciliście. I czekaliście. Dziękuję wam za to ;*

sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdzial siodmy

-...Aga, ona, ona, sie wybudziła
-No to jedziemy.
 Najszybciej jak tylko potrafilśmy udaliśmy się do szpitala. 
 -Co z nią?
 -Jest trochę słaba ale pojedyńczo możecie do niej wejść. Michał, może ty wejdziesz pierwszy?

Oczami Michała:
 Wszedłem do jej sali. Leżała na łóżko. Już nie było tysiąca kabelków i mnóstwa maszyn. Była tylko ona, blada ale przytomna. Usiadłem na krześle koło niej.
 -Aga, czy ty wiesz jak nas wystraszyłaś? Martwilismy się o Ciebie niesamowice. Nawet Oli tu był. Powiedział, że musisz już wstaważ i, że bardzo Cię kocha. Był tu tez Bartosz. On też bardzo sie martwił. Wiem, że coż do Ciebie czuje. 
 -On tu jest?-powiedziała zachrypniętym głosem. 
 -Tak, chcesz żeby tu wszedł?
 Kiwnęla głową na znak potwierdzenia
 -Pamietaj, cokolwiek wybierzesz i jak kolwiek postąpisz jestem twiom bratem i zawsze możesz na mnie liczyć.

Oczami Bartka:
 Czekałem nie cierpliwie aż Michał wyjdzie z sali a ja będę mógł wejść do Agnieszki. Wreszcie po pół godzinie Winiar wyszedł
 -Śmialo wejdz. czeka...
 -Dzięki
 Wszedłem do sali, usiadłem koło niej.
 -Boże nawet nie wiesz jak się o Ciebie martwiłem. Całe dnie myslałem co by bylo gdyby. Muszę Ci coś powiedzieć. Tylko nie zrażaj się do mnie ani nie wyciągaj pochopnych wniosków. Kocham Cię. 

Oczami Agi:
 Bałam się spotkania z Bartkiem. Bałam się tego co mi powie i tego co ja mu powiem. Wszedł i zaczął coś mówić. Usłyszałam tylko ostatnie dwa slowa "Kocham Cie". Nie wiedzialam ci mu powiedziec. Nawet nie wiedzialam co czuje. 
-Bartek, doceniam wszystko co dla mnie zrobiles. To wszystko dzialo sie tak szybko. Ja potrzebuje czasu. Nie chce teraz mowic by Cie nie zranic. Jestes naprawse fajny ale to nie jest dla mnie latwe. Nie radze Sobie z tym. Wiem, ze powodujac ten wypadek zrobilam strasznie glupio i nie odpowiedzialnie. Dlatego daj mi czas, prosze.
-Rozumiem to. Moge poczekac. Na cb zawsze.
-Dziekuje, poprosisz Dage?
-Jasne
Wyszedl. Wiedzialam, ze byl zraniony. Moje slowa nie byly wprost ale w jakis sposob dawaly do myslenia. Ale potrzebowalam czasu, nie chcialam go zranic. To bylo najlepsze na ten moment. Weszla Daga
-Aga, kochanie, martwilam sie o Ciebie. Mow co z Bartkiem
-Powiedzialam mu, ze potrzebuje czasu, zeby wszystko sobie przemyslec.
-Czujesz cos do niego?
-Sama nie wiem. To wszystko jest takie szybkie. Nie wiem co myslec. Nie chce go zranic.
-Rozumiem. Wiesz, milosc to najpiekniejsze co moze Cie w zyciu spotkac. Ale taka prawdziwa milosc a nie zauroczenie. Kiedy kochasz czujesz to, wiesz o tym. Przy kazdym dotyku i pocalunku umacniasz sie w przekonaniu, ze to ten jedyny. Wiesz, ze mozesz powierzyc mu swoje najskrytsze sekrety. On Cie wyslucha, cierpliwie do konca. Wie, ze tego potrzebujesz. Kiedy jestes na njego zla i mowisz, ze go nie nawidzisz on i tak przyjdzie i otuli Cie swoimi ramionami. Bedzie zaskakiwal Cie na kazdym kroku. A z kazdym slowem powiedzianym do niego, z kazda chwila spedzona razem, bedziecie sie lepiej poznawac. Poznacie swoje ciala i bedziecie sie tym rozkoszowac.  A kiedy nadejdzie ta chwila i bedziecir na to gotowii. Dostaniecie wasz najwiekszy skarb. Dziecko. To wlasnie jest milosc. Wiec kiedy bedziesz o nim myslec zastanow sie dobrze. Bys potem nie zalowala.
-Dziekuje-powiedzialam wzruszona. Wiem, ze musze wziac to pod uwage.
-Mam nadzieje, ze choc troche Ci pomoglam. Mam male pytanie. Czy Oli moze wejsc?
-No jasne
Daga wyszla na korytarz a po chwili kolo mnie zjawil sie Olis.
-Czesc kochanie-powiedzialam i przytulilam malca najmocnien jak umialam.
-Wrescie ciociu. Wies, ze nie mozna tak dlugo spac. To nie dobze. Nie dlugo swieta. Ciesys sie?
-No oczywiscie, ze sie ciesze. Co bys chcial dostac?
-Zebys byla zdlowa i sybko wlocila do domu.-powiedzial i mnie przytulil
-Obiecuje, ze zaraz bede w domu-powiedzialam a do moich oczu naplynely lzy. Oli byl bardzo madrym dzieckiem. Nie sadzilam, ze taki brzdzac bedzie mogl powiedziec cos takiego. Jak ja go uwielbiam.
-Olis kochanie musimy juz isc, ciocia jest zmeczona i musi isc spac. Ale zaraz sie obudzi. I niedlugl znowu z nia porozmawiasz. Ok?
-Ok. Pa ciociu.
-Pa Oli
-Odpoczywaj Aga
-Dziekuje Ci za wszystko Daga
Usmiechnela sie i wyszla. Widzialam jak razem z Michalem wyszla ze szpitala. Kurek jeszcze tu byl ale po chwili tez poszedl. Zostala. wiec sama. Mialam czas, cisze i spokoj. Moglam tu spokojnie rozmyslac. Hmm...Bartek...Znalam go raptem kilka dni. Dogadywalismy sie calkiem niezle. I nawet go polubilam. Ale teraz jest sprawa, czy cos do niego czuje?... To trudne pytanie. Normalnie kazda hotka krzyknelaby, ze tak ale ja...Ja nie wiedzialam co myslec. Mialam metlik w glowie. Wszystkie mysli w glowie to jak na mnke zaduzo. Zmeczona odplynelam w Kraine Morfeusza.
Rano obudzila mnie pani Jadzia, ktora pobierala krew do badan. Oznajmila, ze wyniki za kilka dni. Na sale weszla Dr.Michalina Kasprzak.
 -Mow mi Michalina. A wiec tak jesli wyniki beda prawidlowe to bedziesz mogla wyjsc za kilka dni. Jestes w dobrym stanie.   
-Dziękuję, Przepraszam mogłabyś poprosić do mnie Kaśkę?

-Jasne

Kasia przyszła po upływie ok. 30 min. 

-Hej, Aga. Boże jak się czujesz? Żyjesz? Wszystko w porządku? Podać Ci coś?

-No hej kochana. Spkojnie. Żyję. Nic mi nie jest. Dziękuję nic nie potrzebuję. Ale mam pytanie

-Jasne. Pytaj o co chcesz

-Co sądzisz o Bartku?

-Nwm. Nie znam go za bardzo. Tylko tyle co gadaliśmy w szpitalu. Ale wydaje sie całkiem niezły. 

-Pierwsze wrażenie?

-Miły, przystojny, wysoki. Śliczny usmiech. Na chłopaka by się nadawał

-Haah dzięki. 

Gadałyśmy jeszcze godzinę. Ale skończył się czas odwiedzin

Hmm...Co myśleć? Mam mętlik w głowie. Z jednej strony Bartek jest bardzo fajnym chłopakiem. A z drugiej nie chciałabym podejmować pochopnych decyzji. Mam zgrywać nie dostepną. Czekać aż on będzie sie starał. Chociaż on może nie chcieć czekać wiecznie. A może lepiej rzucić mu się na szyjęi krzyczeć jak hotka. Bartuś Kocham Cię. Bądź ze mną. Kochaj mnie. Zestarzejmy się. Urodzę ci masę dzieci? Tsaa...Jeszcze zrobię Sobie cycki i dokleje tipsy.  Mam jeszcze czas na przemyślenia. Chyba powinnam dać mu szansę. Koniec. Na dzisiaj za duzo myślenia. Oparłam glowę o poduszkę. Wpatrywałam się w okno. Gwiazdy świeciły. Zauważyłam nawet jedną spadającą. Pomyślałam życzenie. Uśmiechnęlam sie do Siebie w duchu i zasnęłam...



________________________________________________________
Hej ;) 
A więc, mamy rozdział i jest dobrze. Trochę mnie martwi taka mała liczba wyswietleń. Rozdział dedykuję Ilniee, która wiem, że jest i czyta te wypociny ;) Dziękuję Ci za to! ;* 
Zapraszam was na drugi blog 


                              Czytam- komentuje! 

             Tym naprawdę motywuję! ;) 

                  

środa, 14 sierpnia 2013

Rozdział szosty

Kolejne dni mijały powoli. Całe dnie spędzałem w szpitalu. Moimi posiłkami były kanapki i kawa, które przygotowywała mi Daga. Trener dał mi trochę wolnego że względu na Agnieszkę a Michałowi kazał wracać. Było to dla mnie trochę dziwne. W końcu to on jest jej bratem a ją tylko "kolegą".  Nawet " zakolegowalem" się z lekarką Agi, Michaliną. Nie wiarygodne ile można się o sobie dowiedzieć spędzając cały swój czas w tym miejscu. Dowiedziałem się, że Miśka ma męża i córkę ale ostatnio im się nie układa. Ona potrafiła mnie pocieszyć ale nic do niej nie czułem. Z Agą było coraz lepiej. Lekarze mówili, że jeśli zauważą u niej nawet najmniejszy ruch będzie zwiastować to przebudzenie, które nastąpi już wkrótce. Wszedłem do jej sali.
-cześć, jak sie masz?-spytałem, chociaż uświadomiłem sobie, że i tak mi nie odpowie-Aga, lekarze mówią, że robisz postępy. Proszę Cię,obudzić się-delikatnie chwyciłem jej dłoń-Nie mogę się już doczekać kiedy znów będę mógł usłyszeć twój głos, kiedy znów uśmiechniesz się do mnie radośnie, kiedy znów będę mógł zlaczyc nasze usta w pocałunku i szczerze wyznać Ci co czuję-w tej chwili poczułem jak by delikatnie zacisnęła dłoń. Postanowiłem nie mówić tego nikomu-No widzisz dasz radę-pocałowałem ją w czoło i znów to poczułem, leciusieńko chwyciła mnie za rękę. Na moich ustach zagościł wielki uśmiech, chociaż wiedziałem, że zanim się obudzi i będzie myślała "trzeźwo" minę jeszcze trochę czasu.  Ale byłem gotów czekać nawet wieczność.
Następne dni przyczyniły się do poprawy stanu zdrowia Agi. Było coraz lepiej ale zdałem sobie sprawę, że jeszcze nigdy nie było tu rodziców Wniarskich, Michał i Aga nigdy o nich nie mówili. Postanowiłem zadzwonić do Daga.
-Hej, kiedy będziesz w szpitalu?
-Za 20 min, a co?
-Musimy pogadać
-O czym?
-Dowiesz się na miejscu. Pa
-y, pa?-powiedziała lekko zdziwiona ale się rozlaczyla.
Tak jak mówiła była na miejscu po ok. 20 min.
-Daga
-Tak?
-Co się stało z ich rodzicami?
Ciężko westchnęła
 -Gdy Aga i Misiek byli mali, Aga miała wtedy bodajże roczek? Jakoś, A misiek chyba z 8 to ich rodzice zginęli w "wypadku" samochodowym, który okazał się celowy. Śledczy ustalili, że ktoś podłożył bombę w ich aucie. Przestępcy nie znaleźli aż do dzisiaj. Z początku Michał był załamany. Mieszkał z Agnieszką u ich ciotki. Na szczęście mieli bardzio dobre relacje. Ich ciotka zmarła na raka trzy lata temu. Obydwoje bardzo to przeżyli. Aga zamknęła się w sobie i nie chciała z nikim rozmawiać. Pocieszał ją brat. Z resztą do dzisiaj są bardzo zgranym rodzeństwem. Oliwier wypełnił pustkę w życiu Agi. Ona kocha z nim przebywać, a on się z nią bawić. Oliś świetnie potrafi zająć człowieka. A Agnieszka zawsze kiedy jest zła, smutna albo codziennie innego to ucieka na grób rodziców. Potrafi siedzieć tam kilka godzin i "rozmawiać" z matką albo ciotką. A jak ona się teraz czuję?
 Wow, słuchałem tego co mówiła Dagmara z wielkim zaciekawieniem. Jak na młodych ludzi. Aga i Michał wiele razem przeszli. Najpierw rodzice, chociaż Agnieszka nawet nie zdążyła się tak zżyć z matką, a potem ciocia. 
-Halo? Bartosz!!
-Co?!!
-Co z tobą? Pytałam się jak z Aga?
-A, już lepiej. Ostatnio czułem jakby zaciskala lekko mają dłoń, kiedy z nią rozmawiałem. Lekarze mówią, że to dobry znak i nie długo się wybudzi. 
-To wspaniale. Powiem potem Miskowi ucieszy się. Będzie w szpitalu za jakieś 2 godziny, wiesz trening.
  
Następnego dnia:
Jak zwykle o 10 udałem się do szpitala. Ale nie było tak dobrze jak wczoraj. Próbowałem wejść do jej sali ale bezskutecznie. Michalina powiedziała mi, że doszło do krwawienia i narazić Aga jest słaba i nie można do niej wchodzić. Trochę mnie to zasmucilo, powiadomilem Michała i siedziałem na korytarzu. Przyszła Kaśka.
-Hej, przepraszam, jeszcze o to nie pytałam ale kim dla siebie jesteście, no w sensie th i Aga
-Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Chyba
-A chciałbyś czegoś więcej?
-Aga jest wspaniałą dziewczyną i dałbym wszystko żeby między nami było coś więcej ale ona traktuje mnie tylko jak kolegę. I nic więcej.
Zrobiło mi się trochę przykro, dopiero dotarło do mnie, że rzeczywiście ona nic do mnie nie czuje.  Jak się wybudzi to będą ją odwiedzać wszyscy i nie będę miał chwili żeby z nią o tym porozmawiać. Czy wszystko musi być takie trudne?
-Nie znam Cię zbyt dobrze ale wiem, że jesteś fajnym kolesiem i pasujecie do siebie. Stworzylibyscie fajną parę.
-Ją to wiem ale ona nie i wątpię żeby kiedykolwiek miałaby coś do mnie poczuć.
-Bądź dobrej myśli.
-Oby- (:
 -Fajnie, że Aga ma przyjaciół, na których zawsze może liczyć
 -Hm...-uśmiechnęła sie- A ty nie masz takiego przyjaciela?
 -Mam ale chwilowo jesteśmy skłócenii
 -Michał?
-Tak
 -Porozmawiaj z nim, powinniście sobie wszystko wyjasnić. Przyjaciele są zawsze, jestem pewna, że jest taki przez ten wypadek ale musicie sie pogodzić. Bedzie wam razem raźniej. Łatwiej. 
 -Masz racje, dziękuję-powiedziałem i usmiechnąłem się do niej
 Godzine potem zjawił się Michał z Olim, który strasznie nalegał żeby tu przyjść.
 -Michał możemy porozmawiać?
-O czym?
-No o nas?
 Zrobil troche zdziwioną minę
-Ee?
 -O naszej przyjaźni
-A, tak
 -No więc ten wypadek to przez niego sie kłócimy, a przecież przyjażń jest najważniejsza, co nie?
 Znamy się juz 4 lata, to z tb mam najlepsze przygody, pomagaliśmy sobie w wielu chwilach i wiem, że pomimo tego, że jesteśmy skłócenii to i tak byś mi pomogl a ja tobie. To jak?
 -Hmm...haha ty i te twoje monologii, chodź tu stary- powiedział a na naszych twarzach chociaż na chwile zagościly wielkie uśmiechy
 -Tato, moge wejść do cioci?-zapytał prze słodko Oliwier
 -Chwila. Pani Michalino, czy Oli może wejśc do Agi?
-Hm....No dobrze ale nie na dlugo
-Dziekuje-powiedzial Winiar Junior
 Weszli na sale, a mały od razu pobiegł do swojej cioci. Ostrożnie wgramolił sie na łóżko i przytulił się najmocniej jak mógł ale jednocześnie tak żeby jej nic nie zrobić. Patrzyłem jak młody spoczywa na brzuchu Agnieszki a małe łezki napływają mu do oczu. Wzruszyłem się.
 -Ciocia, muszisz się szybko obudzić, bo tyle rzeczy się dzieje. Nie długo święta, prezenty, przyjeżdżajż wsyscy. Ty tes musisz tam być, jak dostane kaske od babci to Ci coś kupie. Ok?-powiedział po czym oderwał się od niej i pocałował w czoło- Kocham Cię ciociu
 Widziałem jak oczy Michała mimowolnie stawały sie wilgotne od łez. Starał sie je powstrzymywać ale troche nie udolnie. Wreszcie powiedział
 -Oliś musimy iść
 -Jus?
-Tak kochanie, mama czeka z jedzeniem.
 -Dobrze, papa ciociu, pamietaj, że nie mozes tak dlugo spać-powiedział i z lekkim uśmiechem wyszedł z sali
 -Bartek może wpadniesz do nas, zjesz coś, pogadamy, prześpisz sie u nas a rano przyjedziemy tu z powrotem?
 -Daj spokój Michał, nie chcę wam robic kłopotu
 -Chodź, nie pierdol.
 Poslusznie wsiadłem do auta i pojechałem do rezydencji Państwa Winiarskich. Wchodząc do domu od razu poczułem zapach sphagetti, które przygotowywała Dagmara. Razem z Olim umyliśmy ręce i usiedliśmy do stołu. Posiłek zjedliśmy w ciszy. Kiedy Daga wstawiała naczynia do zmywarki Michał wybieral jakiś film na wieczór. Usiadłem więc z Olim na sofie w salonie. Smyk urządził mała wojne na poduszki ale niestety naszą sielankę przerwał dzwonek telefonu Michala.
___________________________________________________________________
Hej ;) Powrocilam po nie obecnosci ;p Nie mialam weny...gdyz mam dola. Ogolnie rozdzial oceniam na taki sobie...oceniajcie sami. Jak myslicie co to za telefon? ^^
Do napisania i enjoy ;* Pozdro Toska ;p
              Czytasz-Komentujesz
        Tym naprawde motywujesz ;)

czwartek, 25 lipca 2013

Rozdzial piąty

Oczami Winiara:
Od rana nie dostałem żadnego znaku życia od Agi, mając nadzieję, że będzie na hali udałem się do niej. Stałem na środku szatni w samych spodenkach, kiedy zadzwonił mój telefon. 
-Pan Michał Winiarski?
-Tak
-Pana siostra miała wypadek samochodowy.
-Słucham?!
Powiedziałem i upśuściłem komórkę, z moich oczu mimowolnie popłynęło kilka łez. Po chwili znaleźli się przy mnie wszyscy z drużyny
-Michał co się stało?-spytał Szampon
-Aga, wypadek, szpital
Nie musiałem więcej nic mówić, szybko się ubrałem i wsiadłem do samochodu Mariusza, który zawiózł mnie do szpitala i zadzwonił do Dagi. Od razu pobiegłem na izbę przyjęć
-Szukam Agnieszki Winiarskiej jestem jej bratem
-Pani Agnieszka jest na intensywnej terapii
Pielęgniarka powiedziała mi gdzie dokładnie znajduje się moja siostra i najszybciej jak mogłem dotarłem pod jej sale. Widziałem ją przez szybę, była taka blada i bezsilna. Leżała na szpitalnym łóżku przyjęta do tysiąca różnych kabelków i kilkunastu maszyn. Na jej widok bolało mnie serce. W pospiechu udałem się fo jej lekarza a właściwie lekarki. Koło mnie niespodziewanie stanął Bartek.

Oczami Bartka:
Obudziłem się sam, a koło mnie leżała karteczki z napisem "Przepraszam". Próbowałem dodzwonić się do Agnieszki ale bezskutecznie. Ubrałem się, zapłaciłem za hotel i wsiadłem w samochód. Pojechałem do Bełchatowa, przy wjeździe zadzwoniła Dagmara i powiedziała mi o wypadku. Nie mogłem w to uwieżyć. Nacisnąłem pedał gazu i udałem się do szpitala. Musiałem powiedzieć, że jestem jej chłopakiem bo inaczej nie wpuścili by mnie do niej. Szybko znalazłem się koło Michała, który rozmawiał z panią doktor. Na jej plakietce było napisane "Michalina Kasprzak"
-Pani doktor co z nią?-spytał przejęty całą sytuacja Winiar
-Zacznijmy od tego, że pana siostra i tak miała szczęście jam na taki wypadek. Ma kilka sinkaków złamaną rękę i  rozcięty luk brwiowy. Ale niestety doszło do wstrząsu mózu, który jest poważny. Narazić pani Agnieszka jest w śpiączce i lepiej jej nie wybudzać. Zrobimy badania i wtedy dopiero będę mogla panom powiedzieć kiedy ewentualnie miała by się obudzić. Przepraszam panów ale muszę już iść. A i narazić nie mogą panowie do niej wejść, przykro mi.-powiedziała lekarka, po czym poszła. 
Do szpitala wbiegła zdyszana Dagmara, przytuliła Miska po czym spytała
-Jak to się stało?
-Jakąś osobówka w nią wjechała-powiedział Michał
-Nie do końca o to mi chodziło-powiedziała i Spojrzalam mnie pytająco
-Wczoraj na imprezce trochę wypilismy a potem pojechaliśmy do hotelu-przerwałem, miałem nadzieję, że sami się domyślą co było dalej
-Czyli to wszystko przez Ciebie! Co ty sobie do cholery myślałes?! Co?! Jak mogłeś?!
-Kochanie spokojnie. Obydwoje się napili, tak?
-Ale to nie on leży teraz tam-zwrócił się teraz do mnie-A pomyślaleś chociaż o konsekwencjach? A jeśli zaszła by w ciążę?
-Hej, hej, hej, kochanie nie dramatyzujmy już dobrze. Teraz pozostaje nam tylko czekać na dalszy podkreślam dalszy przebieg zdarzeń
-Nie wybacze Ci tego nigdy
 Osunąłem się na podłogę i schowałem twarz w ręce. Te słowa mnie zabolaly, doszło do mnie to przed chwilą mówił Michał. O mały włos nie zabiłem dziewczyny, którą kocham. Tak kocham ją, kocham ją nad życie i jeśli  cokolwiek jeszcze jej się stanie to nie przeżyje tego. Zabije się.

Następnego dnia w sali Agnieszki był spory "ruch". Co chwilę wchodzili tu jacyś lekarze albo pielęgniarki żeby zrobić badania. W szpitalu pojawiła się też Kaśka, która przerażona stanem przyjaciółki co chwilę chodziła do lekarzy. Dagmara kazała mi iść do domu, ogarnąć się trochę i coś zjeść ale ją nie chciałem więc biedna Daga na siłę wpychala mnie do auta i zawiozła do mieszkania. Wieczorem lekarze pozwolili mi wejść do Agi ale tylko na chwilę. Wszedłem do jej tymczasowego pokoju, przysunąłem krzesło i usiadłem na nim. Patrzyłem tak na nią, leżała spokojnie, z zamkniętymi powiekami, zdawało się, że pomimo cierpienia uśmiechała się lekko. Jak dotąd jej piękne opalone ciało, zbladlo i leżało bezczynnie na szpitalnym łóżku. Myślałem nad wszystkim co do tej pory się wydarzyło, minęło tylko kilka dni a między nami było tak wiele. Pochyliłem się nad nią i wyszeptałem jej do ucha
-Kocham Cię i przepraszam.
Wybiegłem z sali. To wszystko było dla mnie zbyt ciężkie ale nie mogłem się poddać. Musiałem walczyć, tak jak ona.


 _____________________________________________________________________
Przepraszam!!  Ostatnio nie dodałam żadnego rozdziału ale to dlatego, że w niedzielę wyjeżdżam i mam teraz sporo rzeczy na głowie. Jeszcze raz przepraszam! Czytasz-Komentujesz.  Do napisania i enjoy :* Podro Tośka ;P